Rodzina jednego z trzydziestu trzech górników uwięzionych w kopalni miedzi i złota na pustyni Atacama w Chile chce pozwać właścicieli kopalni oraz inspektorów rządowych. Nie chodzi o rekompensatę finansową, lecz o pociągnięcie do odpowiedzialności wszystkich, którzy nie wykonali swojej pracy - powiedziała dziennikarzom Carolina Narvaez, żona uwięzionego pod ziemią górnika Raula Bustosa.
Adwokat kobiety wyjaśnił, że procedura skierowana będzie przeciwko właścicielom przedsiębiorstwa górniczego San Esteban, do którego należy znajdująca się na północy kraju kopalnia miedzi i złota w San Jose. O "zaniedbania obowiązków" rodzina Bustosa oskarży także rządową agencję regulującą przemysł górniczy w Chile (Sernageomin), która w 2008 roku pozwoliła na ponowne otwarcie kopalni, po tym gdy rok wcześniej zginął tam górnik.
Były dyrektor regionalny Sernageomin, Anton Hraste ocenił, że po wypadku z 2007 roku warunki geologiczne "radykalnie się zmieniły", w związku z czym nie należało ponownie otwierać kopalni. Dyrekcja kopalni kilkakrotnie powtarzała, że wypadek z 5 sierpnia był "nie do przewidzenia", a panujące tam warunki "spełniały normy" bezpieczeństwa.
Prezydent Sebastian Pinera obiecał ukaranie winnych, śledztwo wszczęła też komisja parlamentarna.
5 sierpnia w średniej wielkości kopalni w San Jose, 830 km na północ od stołecznego Santiago, zawalił się chodnik. Na głębokości 688 metrów zostało zasypanych trzydziestu trzech górników. W niedzielę udało się nawiązać z nimi pierwszy kontakt. Od tego czasu regularnie przez niewielkie otwory otrzymują pożywienie, wodę i leki oraz są w kontakcie z rodzinami i władzami Chile.
Pod koniec tygodnia rozpocznie się kopanie szerszego tunelu, którym górnicy za około cztery miesiące wydostaną się na powierzchnię.
Według chilijskiej prasy, akcja ratownicza pochłonie około 10 mln dolarów.