Ludzie uwięzieni w samochodach, 40-kilometrowe korki i lawiny schodzące na drogi - tak wygląda Słowacja po rekordowych opadach śniegu. W niektórych rejonach kraju w ciągu ostatniej doby spadło ponad 90 cm białego puchu.
Na Kysucach, w pobliżu polskiej i czeskiej granicy ogłoszono stan wyjątkowy. W niektórych miejscowościach obowiązuje zakaz wyjeżdżania samochodami, bo ciężki sprzęt nie jest w stanie usunąć nadmiaru śniegu z tras.
Wczoraj tiry utknęły w 40-kilometrowym korku sięgającym od przejścia granicznego Svrčinovec aż do autostrady D1 między Żyliną a Bytczą. Słowacki Czerwony Krzyż rozwoził kierowcom gorącą herbatę.
Na pomoc ruszyli także ratownicy Horskiej Zachrannej Służby. Wieczorem przeszukiwali lawinisko, które powstało na drodze koło przełęczy Czertowica w Niskich Tatrach. Ratowali rodzinę, która utknęła w aucie uwięzionym w zaspach w rejonie Przełęczy Donovaly.
W okolicach Terchowej skuterem śnieżnym musieli też przewieść chorego mężczyznę, do którego nie była w stanie dotrzeć karetka pogotowia.
W górach Słowacji ogłoszono czwarty w pięciostopniowej skali, stopień zagrożenia lawinowego. Lawinowa czwórka obowiązuje w Tatrach Zachodnich, Małej i Wielkiej Fatrze.
Wczoraj fatalne warunki panowały na czeskich drogach, opady śniegu zmusiły władze do ogłoszenia stanu klęski żywiołowej w kilku regionach. Nieprzejezdnych było kilkadziesiąt dróg i linii kolejowych. Stan klęski żywiołowej obowiązuje na całej Wysoczynie, gdzie zamkniętych dla ruchu było ponad 40 dróg. Mieszkańcy niektórych regionów Czech skarżyli się, że do sklepów nie dotarł towar - nie ma pieczywa i innych podstawowych artykułów. Na pomoc wezwano wojsko. W okolicach Prościejowa na Morawach gęsty śnieg uwięził w zaspach około 30 kierowców i ich pasażerów. Ewakuowali ich strażacy.
Na autostradzie D5 prowadzącej z Niemiec do Pragi w trudnych warunkach pogodowych doszło do kolizji pięciu ciężarówek, w które uderzyły jeszcze dwa auta osobowe. Nikomu nic się nie stało, ale droga była całkowicie zablokowana.