Władimir Putin twierdzi, że Waszyngton chce podważyć wiarygodność grudniowych wyborów do Dumy Państwowej. Rosyjski przywódca obarczył winą Stany Zjednoczone za to, że w przyszłą niedzielę na wyborach zabraknie obserwatorów OBWE.
Takie działania nie pogrążą rosyjskich wyborów. Celem Waszyngtonu jest odarcie wyborów z wiarygodności. To oczywiste. Ale to się nie uda - oświadczył Putin.
Zawiadujące misjami OBWE warszawskie Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka (ODIHR) 16 listopada odwołało swoją misję obserwacyjną na wyznaczone na 2 grudnia wybory parlamentarne w Rosji, zarzucając jej władzom czynienie trudności obserwatorom i opóźnienia. Jest to ich wybór. Dowodzi on jednak, że wiele struktur, w tym OBWE, wymaga reform - powiedział prezydent, zaznaczając, że Rosja będzie wytrwale domagać się zmian.
Oskarżenia Putina odrzucają Stany Zjednoczone. Rzecznik Departamentu Stanu Sean McCormack oświadczył, że Waszyngton rzeczywiście poparł decyzję OBWE, lecz nie miał na nią wpływu.
Celem nie była delegitymizacja wyborów. To było po prostu zakomunikowanie faktu, że ODIHR nie jest w stanie monitorować tych wyborów - wyjaśniła rzeczniczka biura Urdur Gunnarsdottir.
Centralna Komisja Wyborcza Rosji wysłała zaproszenia dla obserwatorów z zagranicy dopiero 31 października. Ograniczyła przy tym liczbę ekspertów do 400 osób, w tym z OBWE - do zaledwie 70. Moskwa czyniła również problemy przy wydawaniu wiz dla obserwatorów.
Stany Zjednoczone i kraje Europy Zachodniej skrytykowały pacyfikacje weekendowych demonstracji opozycji w Rosji. Z sondaży wynika, że prawie dwie trzecie Rosjan spodziewa się „cudów na urną” i fałszowania wyników wyborczych.