"Prezydent Zimbabwe Robert Mugabe i jego żona Grace są gotowi umrzeć za to, co jest właściwe i nie mają zamiaru ustępować, by legitymizować pucz wojskowy" - powiedział agencji Reuters krewny 93-letniego przywódcy. Ukrywający się w RPA Patrick Zhuwao powiedział, że odkąd wojsko przejęło władzę w kraju, Mugabe prawie w ogóle nie sypia, ale poza tym stan jego zdrowia jest "dobry".
Zhuwao twierdzi, że z Grace Mugabe rozmawiał ostatnio w piątek wieczorem. Powiedział też, że według jego informacji na skutek zamachu stanu zginęło siedem osób: nie podał jednak tożsamości rzekomo zabitych ludzi ani żadnych szczegółów na temat ich śmierci.
Wcześniej w stolicy Zimbabwe, Harare, odbyła się kilkudziesięciotysięczna manifestacja, której uczestnicy domagali się od Mugabego ustąpienia z zajmowanego od 37 lat urzędu.
Według nieoficjalnych Mugabe i jego żona wraz z członkami skupionej wokół nich frakcji rządzącej partii ZANU-PF są przetrzymywani w areszcie domowym w rezydencji prezydenta w Harare.
W nocy z wtorku na środę wojsko przejęło kontrolę nad Harare, a w piątek poinformowało, że "osiągnęło znaczny postęp w operacji mającej na celu wyeliminowanie kryminalistów w otoczeniu prezydenta Mugabego". Armia podała, że zatrzymała niektóre osoby z tych kręgów.
Armii najpewniej zależy, aby Mugabe zgodził się na bezkrwawe oraz sprawne przekazanie władzy. Jego miejsce miałby zająć były wiceprezydent Emmerson Mnangagwa.
Zdymisjonowanie go 6 listopada przez Mugabego wywołało obecny kryzys i było kulminacją walki o władzę wewnątrz partii rządzącej. Dymisję postrzegano jako sposób na utorowanie drogi młodszej o 41 lat żonie Mugabego, Grace, do zastąpienia go na stanowisku.
Mugabe, którego wielu mieszkańców Afryki wciąż postrzega jako bohatera walki o niepodległość kraju, na Zachodzie jest uważany za despotę, którego katastrofalne działania gospodarcze i chęć uciekania się do przemocy, by utrzymać się u władzy, zniszczyły jedno z najbardziej obiecujących państw Afryki.
(m)