Brytyjska policja przesłuchuje 31-letniego mężczyznę, podejrzanego o umyślne przejechanie samochodem kilkunastu osób. Zginęła jedna osoba, a 12 zostało rannych - w tym siedmioro dzieci. Do tragedii doszło w Walii.
Według doniesień, kierowca furgonetki zaatakował w kilku miejscach. Wjeżdżał na chodniki i przejścia dla pieszych. Jedną osobę zabił, dwanaście ranił. Ofiary trafiły do szpitala ze złamaniami kończyn i obrażeniami głowy.
Aresztowany mężczyzna zostanie najprawdopodobniej oskarżony o morderstwo.
Relacje świadków tragedii są bardzo podobne. Dopiero co obsłużyłem matkę z dwójką dzieci, kupowali kartki urodzinowe. Chwilę po tym, jak wyszli ze sklepu, usłyszałem głuchy łomot i krzyk dziecka. Wybiegłem. Cala trójka leżała na ulicy. Po samochodzie nie było śladu - opowiada właściciel sklepu w Cardiff.
Mieszkańcy miasta są wstrząśnięci. Jak mówią, to tak, jakby ktoś chodził po ulicach z bronią w ręku - z tym, że w tym przypadku nie było karabinu, a biała furgonetka. Tylko niektórzy świadkowie twierdzą, że kierowca był pijany. Większość nie ma wątpliwości, że wjeżdżał w przechodniów celowo.