Prom, który podczas sobotniego rejsu ze Sztokholmu do Turku wpłynął na mieliznę w rejonie Wysp Alandzkich, ruszył w niedzielę po południu w dalszą drogę i zmierza do portu docelowego. To drugi wypadek tej jesieni, gdy prom kursujący między Finlandią a Szwecją znalazł się na mieliźnie.
Na pokładzie jednostki Viking Grace, która zmierza do portu w Turku na południowo-zachodnim wybrzeżu Finlandii znajduje się ok. 260 pasażerów. Pierwotnie na promie przebywało ponad 330 pasażerów oraz blisko sto osób załogi - przekazała w Fińska Agencja Prasowa STT. Prom, który w normalnych warunkach (bez ograniczeń epidemicznych) może przewieźć ok. 2,8 tys. pasażerów, ma przybyć do brzegów Finlandii wieczorem.
Część pasażerów promu pozostała w stolicy Wysp Alandzkich Maarianhamina, która jest portem pośrednim na trasie między Szwecją a Finlandią. W nocy jednostka przy pomocy holownika została sprowadzona do terminalu na Alandach. Pasażerowie, którzy pierwotnie mieli być ewakuowani, nocowali na pokładzie w kabinach.
Początkowo sądzono, że jednostka otarła się o dno. Sprowadzeni płetwonurkowie badali dwukrotnie powierzchnię statku. Nie doszło do przecieku, a życiu pasażerów nie zagrażało niebezpieczeństwo - przekazano w komunikacie.
Zdaniem przedstawicieli armatora Viking Line, bezpośrednim powodem zejścia statku na mieliznę był "silny wiatr". Według Fińskiego Instytutu Meteorologii w sobotę na morzu panował sztorm, a podmuchy wiatru, które zepchnęły prom z kursu, przekraczały 24 m/s.
Pod koniec września, także w rejonie Wysp Alandzkich, ale w innym miejscu na morzu, na mieliznę wpłynął prom Viking Amorella. Wtedy jednostka otarła się o dno (prawdopodobnie z przyczyn technicznych) i doszło do przecieków. Prom został naprawiony w stoczni w fińskim Naantali i wrócił do ruchu na trasie na początku listopada.