Amerykanie podsycają terroryzm i ekstremizm – grzmią syryjskie władze i na Stany Zjednoczone zrzucają odpowiedzialność za nieudany zamach na amerykańską ambasadę. Zginęły w nim 4 osoby - oprócz trójki terrorystów, zabity został też syryjski antyterrorysta. Rannych jest 14 osób, w tym strażnik budynku i przypadkowi przechodnie.
Po ataku na amerykańska ambasadę w Syrii środki bezpieczeństwa wokół swoich placówek zaostrzyły Francja i Holandia.
Rano dyplomatyczną dzielnicą Damaszku wstrząsnęły wybuchy i strzelanina. Wg najnowszych informacji, syryjskie siły bezpieczeństwa zauważyły podejrzany samochód na drodze prowadzącej do ambasady. Policjanci zaczęli strzelać do samochodu. Jego pasażerowie odpowiedzieli grantami - opowiada właścicielka sklepu w pobliżu ambasady.
Syryjskie władze twierdzą, że zamachowcy próbowali wysadzić samochód w powietrze. Na razie nie wiadomo, kim byli; prawdopodobnie więcej informacji dostarczy schwytany napastnik. Minister spraw wewnętrznych Syrii nazwał incydent operacją terrorystyczną. Posłuchaj relacji Elego Barbura:
Syryjskie służby bezpieczeństwa otoczyły budynek i zamknęły teren wokół niego. W dzielnicy znajdują się także inne zagraniczne placówki. Rok temu ambasador USA w Syrii został odwołany do Waszyngtonu, od tego czasu placówką zarządzali dyplomaci niższego szczebla. Według arabisty, profesora Andrzeja Kapiszewskiego, zamach w Damaszku prawdopodobnie nie był częścią większego planu Al-Kaidy. Rozmawiał z nim Marek Balawajder:
Zdaniem Syryjczyków, incydent wywołany został polityką USA wobec Bliskiego Wschodu - Libanu, terytoriów palestyńskich czy Iraku. Działania te znacznie wykraczają poza walkę ze światowym terroryzmem, o czym nieustannie mówi Waszyngton - napisano w oświadczeniu, opublikowanym przez syryjską ambasadę w Waszyngtonie.
Syria sama od lat wspiera palestyńskich i libańskich terrorystów z Hamasu i Hezbollahu, dając im schronienie, broń i pieniądze; nie waha się też sama organizować zamachów. Nie czyni to jednak Damaszku bezpiecznym. W 2004 roku w tej samej dzielnicy doszło do kilkudziesięciominutowej bitwy terrorystów z policją. Ekstremiści zaatakowali ambasadę Kanady i przedstawicielstwo ONZ. Zginęły wtedy cztery osoby, w tym dwóch napastników, dwóch kolejnych zatrzymano.