W sobotę rano zakończyła się operacja wypompowywania paliwa z wraku statku Costa Concordia, który 13 stycznia uległ katastrofie u brzegów wyspy Giglio we Włoszech. W wypadku zginęły 32 osoby.
Wypompowywanie paliwa z wraku statku, który zatonął w wybrzeży Toskanii trwało w sumie 32 dni. Skomplikowana operacja rozpoczęła się 12 lutego. Podczas ponad miesiąca prac służby musiały zmagać się między innymi z trudnymi warunkami atmosferycznymi.
W akcji uczestniczyło 20 różnych jednostek - holowniki, statki transportowe, cysterny i pontony. W operację zaangażowano łącznie 100 specjalistów z różnych krajów.
Włoska Obrona Cywilna ogłosiła, że dzięki sprawnemu wypompowaniu paliwa udało się uniknąć katastrofy ekologicznej na wybrzeżu Toskanii, a wrak olbrzymiego wycieczkowca nie stanowi już żadnego zagrożenia dla środowiska naturalnego.
W najbliższym czasie rozpoczną się przygotowania do operacji usunięcia statku. Do tej pory przedstawiono różne projekty jej przeprowadzenia, między innymi wariant pocięcia jednostki na mniejsze elementy. Został on jednak wykluczony i, jak poinformowano, wrak zostanie podniesiony i usunięty w całości. Według ekspertów nastąpi to w ciągu kilku miesięcy.
W czwartek we wraku statku znaleziono ciała pięciu osób. Zwłoki znajdują się w zatopionej części wycieczkowca. Najpierw ekipy ratunkowe znalazły ciała trzech pasażerów, a po kilku godzinach ustaliły miejsce, gdzie znajdowały się dwa następne ciała.
Ich zlokalizowanie było możliwe dzięki wykorzystaniu robota, który pomaga w podmorskich poszukiwaniach w najbardziej niedostępnych rejonach wraku. Wydobycie ciał może potrwać kilka dni.
13 stycznia statek Costa Concordia z ponad 4200 osobami na pokładzie uderzył w skały u brzegów wyspy Giglio w Toskanii. Kapitan za bardzo zbliżył się do brzegu. Mężczyzna usłyszał zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci i ucieczki z pokładu w czasie akcji ratunkowej. W katastrofie zginęły 32 osoby.