Po 30 latach policja w Los Angeles wznowiła śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci amerykańskiej aktorki Natalie Wood. "Pojawiły się istotne informacje, które musimy wyjaśnić" - powiedział na konferencji prasowej prowadzący to dochodzenie John Corina.
Corina nie chciał jednak ujawnić źródła i istoty tych informacji. Zaprzeczył, że podejrzanym o zabójstwo Wood jest jej ówczesny mąż, aktor Robert Wagner. Nie mamy jednak wątpliwości, że podczas tego śledztwa wcześniej czy później skontaktujemy się z nim - powiedział Corina. Policja zamierza także przesłuchać kapitana jachtu, na którym doszło do tragedii.
Słynna aktorka zginęła w listopadzie 1981 roku. Miała 43 lata. Wówczas policja stwierdziła, że był to wypadek. Będąca pod wpływem alkoholu aktorka miał sama wypaść z jachtu do wody w pobliżu Los Angeles. Jej ciało, unoszące się na powierzchni morza, znaleziono dopiero rano. Wood miała na sobie koszulę nocną, pończochy i kurtkę. Na pokładzie jachtu, obok Wagnera i Wood, był także inny znany aktor, Christopher Walken. Z poprzednich ustaleń wynika, że między Wagnerem a Walkenem doszło do kłótni.
Były kapitan jachtu "Splendour", Dennis Davern, powiedział w wywiadzie telewizyjnym, że podczas dochodzenia 30 lat temu kłamał i zataił też wiele istotnych faktów. Na pytanie, czy Wagner jest odpowiedzialny za śmierć swojej żony, odpowiedział: Tak, mogę powiedzieć, że tak. Z jego słów wynika także, że podczas feralnej nocy doszło do awantury między Wagnerem a jego żoną.
Rzecznik Roberta Wagnera wyraził nadzieję, że nowe informacje w sprawie śmierci Natalie Wood pochodzą z wiarygodnego źródła.