To był na prawdę ostatni dzwonek. Rząd na kilka godzin przed upływem terminu przesłał do Brukseli programy restrukturyzacji polskich stoczni. Był to pierwszy warunek, by Komisja Europejska nie odebrała tym firmom pomocy publicznej. To w praktyce oznaczałoby upadek firm.
List e-mail z propozycjami wysłał po południu minister skarbu Aleksander Grad. Projekty zawierają i wychodzą naprzeciw oczekiwaniom, i respektują wcześniejsze decyzje Komisji Europejskiej co do ograniczenia mocy produkcyjnych, likwidacji pochylni, udziału własnego, zaangażowania kapitału przez inwestorów, nakładów na inwestycje, uzyskania trwałej rentowności stoczni - oświadczył. W piśmie do Komisji Europejskiej szef resortu skarbu poprosił o szybką ocenę nadesłanych projektów.
W ministerstwie skarbu powstaje „Czarna księga prywatyzacji sektora stoczniowego”. Resort analizuje działania poprzednich ekip, a raczej brak tych działań, jeśli chodzi o poprawę sytuacji stoczni. Z tej księgi ma wynikać, a jestem przekonany, że będą wynikały wnioski, które będą mogły być podstawą wystąpienia do Trybunału Stanu, prokuratury, bo za tymi zaniedbaniami ktoś stoi - stwierdził Grad. Szef resortu skarbu wymieniał zarządy spółek, kontrahentów stoczni, ale głównie – nie wskazanych na razie z nazwiska – ministrów i wiceministrów. To będzie dobry przykład, jak niektórzy politycy powinni być ukarani nie za to, że coś robili i się pomylili, ale za zaniechania - zaznaczył. Według niego najwięcej zaniechań dotyczy ostatnich czterech lat.
26 czerwca był ostatnim dniem, w którym Polska mogła przedstawić plany restrukturyzacyjne. Jeżeli polscy urzędnicy nie wypełniliby tego zobowiązania, Komisja Europejska zażądałaby zwrotu pomocy publicznej, szacowanej na około 5 miliardów złotych. Konieczność zwrotu wsparcia przyznanego przez rząd od 2004 r. polskim zakładom mogłaby oznaczać ich upadłość. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Krzysztofa Zasady: