Milicja zaatakowała rozchodzących się demonstrantów, którzy protestowali w Sankt Petersburgu przeciwko polityce Władimira Putina. W manifestacji uczestniczyło zaledwie kilkaset osób. Władze wyraziły zgodę na protest, jednak kategorycznie nie zezwoliły na przemarsz ulicami miasta.
Jak twierdzą świadkowie, do starć doszło z powodu głupoty dowodzących milicyjną akcją. Nie pomyśleli oni, w jaki sposób wypuścić demonstrantów z miejsca, gdzie odbywał się protest. Cały plac był bowiem otoczony metalowymi barierkami i kordonami milicji. Funkcjonariusze zostawili tylko wąskie przejście w stronę stacji metra. Rozchodzący się manifestanci chcieli przerwać kordon i zostali zaatakowani pałkami.
Rosyjska milicja zatrzymała około 150 demonstrujących, w tym kilku członków opozycji. Kilkanaście osób doznało obrażeń, trzy trafiły do szpitala. O tym korespondent RMF FM Andrzej Zaucha:
To wstyd dla naszego miasta, wstyd dla mojego ojca który oddał życie broniąc miasta w czasie II wojny światowej. Przepraszam, ale aż mi brakuje słów, nie jestem w stanie patrzyć na to co się dzieje - mówił jeden z mieszkańców miasta.
Pomysł przemarszu ulicami Sankt Petersburga był z góry skazany na porażkę. Od rana okoliczne ulice były zablokowane ciężarówkami i autobusami. Porządku pilnowało kilka tysięcy milicjantów w hełmach i z pałkami.
Przeciwników polityki Kremla nie zraziła sobotnia zdecydowana akcja milicji. W Moskwie zatrzymano na kilka godzin 250 osób, w tym byłego szachowego mistrza świata Garriego Kasparowa.
Kasparow, który obecnie jest liderem organizacji „Inna Rosja” został skazany przez sąd na grzywnę w wysokości 1000 rubli, czyli około 120 zł. Też reżim przekroczył kolejny próg. To nie jest już kraj w którym przestrzegane jest prawo, choć rząd udaje, że cały czas działa w imię prawa. Moim zdaniem w tym względzie znaleźliśmy się gdzieś między Białorusią a Zimbabwe - powiedział Kasparow.
Moskiewska milicja podała, że większość z zatrzymanych stanie przed kolegium i zostanie ukarana. We wczorajszych próbach zorganizowania „marszu niezgody” wzięło udział kilka tysięcy osób. Porządku pilnowało 10 tysięcy milicjantów, w tym ponad 3 tys. funkcjonariuszy oddziałów prewencji.
Myślę, że ludzie obudzą się z apatii. Rosja zagotuje się tak jak na początku lat 90. Mamy nadzieję, że przywrócimy demokratyczną władzę w naszym kraju - powiedział RMF FM Władimir Łysenko, jeden z opozycyjnych liderów. Zdaniem komentatorów nerwowe reakcje władz oznaczają, że politycy na Kremlu są bardzo niepewni swojej władzy i zwyczajnie się boją.
"Inna Rosja" skupia liberalne i lewicowe ugrupowania, występujące przeciwko polityce prezydenta Władimira Putina - m.in. Rosyjski Sojusz Ludowo-Demokratyczny (RNDS) byłego premiera Michaiła Kasjanowa, Zjednoczony Front Obywatelski (OGF) byłego mistrza świata w szachach Garriego Kasparowa, Republikańską Partię Rosji (RPR) Władimira Ryżkowa i Partię Narodowo-Bolszewicką (PNB) Eduarda Limonowa.