Ostatnie dni prezydentury Donald Trump może spędzić w samotności. Media w USA poinformowały, że po szturmie jego zwolenników na Kapitol część urzędników w Białym Domu złożyła rezygnację. Do dymisji podali się m.in.: główny doradca prezydenta USA Donalda Trumpa ds. Rosji Ryan Tully, a także Stephanie Grisham, szefowa personelu Melanii Trump i była rzeczniczka prezydenta.
Fala dymisji w Białym Domu. Rezygnację złożyli już: główny doradca prezydenta USA Donalda Trumpa ds. Rosji Ryan Tully, a Stephanie Grisham, szefowa personelu Melanii Trump i była rzeczniczka prezydenta, jak również urzędniczka biura prasowego i osoba odpowiedzialna za organizację spotkań.
Minister transportu USA Elaine Chao, prywatnie żona przywódcy republikańskiej większości w Senacie Mitcha McConnella, zakomunikowała, że także złoży rezygnację, która wejdzie w życie w poniedziałek.
Zastrzegający anonimowość urzędnik powiedział agencji Reutera, że zobowiązanie ustępującego prezydenta Donalda Trumpa do "uporządkowanego przekazania władzy" prezydentowi elektowi Joe Bidenowi 20 stycznia miało częściowo na celu zapobieżenie dalszym rezygnacjom urzędników, ale prawdopodobnie nie powstrzyma niektórych z nich.
To, co wydarzyło się wczoraj wielu urzędników odbiera jako zamach na amerykańskie wartości i nie chce być z tym kojarzona. Złożenie rezygnacji rozważają także doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego Białego Domu Robert C. O'Brien, a także zastępca szefa personelu białego domu Chris Liddell.
Amerykańskie media zaczęły nawet informować, że część urzędników Białego Domu mówi o potrzebie skorzystania z 25. poprawki do Konstytucji Stanów Zjednoczonych, która dotyczy pozbawienia władzy prezydenta. Mają twierdzić, że Trump zaszedł w swych oczekiwaniach dotyczących anulowania wyborów za daleko i staje się to niebezpieczne dla kraju.
Szef mniejszości demokratycznej w Senacie USA Chuck Schumer wezwał w czwartek wiceprezydenta Mike'a Pence'a do usunięcia prezydenta Donalda Trumpa ze stanowiska.