Dzień po szturmie irańskich demonstrantów na brytyjskie placówki dyplomatyczne w Teheranie, Norwegia zamknęła swoją ambasadę w irańskiej stolicy. Rzeczniczka norweskiego MSZ Hilde Steinfeld oświadczyła, że personel dyplomatyczny nadal przebywa w mieście i nie podjęto jeszcze decyzji o ewakuacji.
Dzisiaj Wielka Brytania ogłosiła, że w następstwie wczorajszego ataku wycofała z Teheranu część personelu dyplomatycznego. Londyn potępił ataki i ostrzegł Iran przed "poważnymi konsekwencjami". Demonstranci w Teheranie, protestujący przeciwko sankcjom Londynu, wdarli się wczoraj na teren dwóch kompleksów brytyjskich obiektów dyplomatycznych, w tym ambasady. Rozbijali okna, rzucali kamieniami i koktajlami Mołotowa, spalili brytyjską flagę. Według irańskich mediów, sześciu pracowników ambasady napastnicy na krótko wzięli jako zakładników. Szef brytyjskiego MSZ William Hague zapewnił jednak, że sytuacja była "zagmatwana" i że nie nazwałby tego incydentu wzięciem zakładników.
Prezydent USA Barack Obama zaapelował wczoraj do rządu Iranu, by pociągnął do odpowiedzialności uczestników szturmu na brytyjską ambasadę. Incydent spotkał się również ze zdecydowanym potępieniem ze strony Rady Bezpieczeństwa ONZ.