Pełniący obowiązki premiera rządu Armenii Nikol Paszynian ogłosił w nocy z niedzieli na poniedziałek zwycięstwo w niedzielnych przedterminowych wyborach parlamentarnych po tym jak jego ugrupowanie objęło zdecydowane prowadzenie Jego główny rywal Robert Koczarian kwestionuje wyniki i prawidłowość przeprowadzenia wyborów.
Jak ogłosiła Centralna Komisja Wyborcza, po przeliczeniu 47 proc. głosów partia Paszyniana Umowa Społeczna uzyskała 58,4 proc. a blok byłego prezydenta Koczariana Sojusz na rzecz Armenii 18,6 proc. głosów.
Nie wszystkie głosy zostały już policzone, ale jest oczywiste, że będziemy mieli przekonującą większość - powiedział 46-letni, były dziennikarz Paszynian w poniedziałek nad ranem w relacji agencji Interfax.
Wcześniej oświadczył na wiecu swych zwolenników, że "naród dał nam mandat na rządy prawa i zaczniemy z niego korzystać natychmiast". Nasza partia Umowa Społeczna dostała mandat do rządzenia a ja osobiście do kierowania rządem jako premier - dodał.
Natomiast Koczarian wyraził pogląd, że wstępne wyniki wyborów są "sporne i nie wzbudzają zaufania".
Najpoważniejsza przyczyną nieufności są setki sygnałów z różnych okręgów wyborczych, które świadczą o systematycznym, wcześniej zaplanowanym fałszowaniu wyników - oświadczył Koczarian. Dodał, że jego blok "nie uzna wyników wyborów do czasu wyjaśnienia wszelkich problemów i wątpliwości".
Według agencji RIA Nowosti do Centralnej Komisji Wyborczej dotarły raporty o 319 naruszeniach ordynacji, ale stanęła ona na stanowisku, że do rażących naruszeń nie doszło.
Wybory były zaplanowane na 2023 rok, ale zostały rozpisane przedterminowo w związku z kryzysem politycznym, który trwa od jesieni ubiegłego roku i jest konsekwencją sześciotygodniowego konfliktu z Azerbejdżanem o Górski Karabach, w którym Armenia okazała się stroną przegraną.
W walkach zginęło ponad 6 tys. ludzi, przeważnie po stronie armeńskiej, a Armenia musiała oddać znaczne terytoria w Górskim Karabachu, które kontrolowała od czasu pierwszej wojny z Azerbejdżanem w latach 90. ubiegłego wieku.
Niekorzystne dla tego kraju porozumienie o zawieszeniu broni i utrata dotychczas kontrolowanych terytoriów stały się przyczyną żądań dymisji Paszyniana i jego rządu.
W wyborach startowała rekordowa liczba sił politycznych, bo aż 26 partii i bloków, a eksperci mówili o wyborze "między złymi wariantami". Paszynian, który doszedł do władzy na fali protestów w 2018 r. i miał być szansą na reformy i większą demokratyzację, w ostatnim czasie utracił sporą część poparcia. Nie uległ jednak żądaniom podania się do dymisji.
Od tego czasu kryzys polityczny zaostrzał się co było głównym powodem rozpisania przedterminowych wyborów.