Nie Waszyngton, a Denver będzie w najbliższym tygodniu sceną głośnych wydarzeń w amerykańskiej polityce. Rozpoczyna się tam konwencja Partii Demokratycznej, która ma oficjalnie nominować Baracka Obamę na kandydata w wyborach prezydenckich.

W związku z konwencją w Denver pozamykano wiele ulic, a nad miastem pojawiają się śmigłowce z uzbrojonymi komandosami. Policja dostała nowy sprzęt i wsparcie Gwardii Narodowej, a w miejskich magazynach zorganizowano tymczasowe areszty tak, by móc jednocześnie zatrzymać kilkaset osób. Operacja ta kosztowała ponad 50 mln dolarów.

Wzmożone środki bezpieczeństwa podjęto nie tylko dlatego, że do miasta zjedzie czołówka amerykańskich polityków, m.in. były prezydent Bill Clinton czy kandydat na prezydenta Barack Obama, ale także w obawie przed manifestacjami i protestami, które mogą zakłócić przebieg konwencji. W Denver są już tysiące przeciwników wojny, aborcji, wysokich podatków, prywatnej służby zdrowia itd., itd.

A wszyscy chcą zaistnieć w mediach… W jaki sposób? Jedna z plotek głosi, że anarchiści wynajęli dom w pobliżu centrum kongresowego i że będą chcieli uczestników konwencji obrzucać woreczkami… z moczem. Zrozumiałe, że organizatorzy do takich protestów dopuścić nie mogą.