Co najmniej 4 ofiary śmiertelne, kilku rannych, komunikacyjny paraliż i 630 tys. budynków bez prądu - to efekt uderzenia w płn.–wsch. część USA potężnej śnieżycy Nemo. Usuwanie skutków burzy może potrwać nawet tydzień. Niewykluczone, że po jej przejściu Amerykanie będą musieli stawić czoła powodzi.
Opadom towarzyszy silny wiatr, przekraczający prędkości 100 kilometrów na godzinę. Jest ryzyko zalania osiedli położonych najbliżej oceanu, dlatego gubernator Gubernator Massachusetts wydał nakaz obowiązkowej ewakuacji ich mieszkańców.
Gubernatorzy kilku stanów wprowadzili stan wyjątkowy. Wiele miejscowości jest odciętych od świata. Inne przypominają miasta-widma, bo wprowadzono w nich zakaz ruchu innych pojazdów niż te należące do służb ratunkowych.
Sytuacja wygląda najlepiej w Connecticut i Nowym Jorku, gdzie śnieg przestał już padać. Tam rozpoczęło się już wstępne szacowanie strat.
(MN)