Polska straci na nowej metodzie obliczania liczby ludności w krajach unijnych, która od przyszłego roku będzie miała wpływ na siłę głosu danego państwa w Radzie Unii Europejskiej. Kraj z większą liczbą ludności będzie miał więcej do powiedzenia. A zgodnie z zasadami przyjętymi w czwartek przez europarlament, pod uwagę brane będzie miejsce aktualnego zamieszkania, a nie kraj pochodzenia. Tymczasem z Polski wyjechało w ostatnich latach prawie 1,5 miliona osób.
Według przyjętych właśnie zasad, liczyć się będzie miejsce co najmniej rocznego pobytu, a nie kraj pochodzenia. Polacy, którzy wyjechali z ojczyzny, wzmocnią tym samym statystyki demograficzne Niemiec, Wielkiej Brytanii czy Francji. Oznacza to, że kraje Europy Środkowej, z których ludzie wyjeżdżają za pracą, po prostu stracą na znaczeniu.
Obecnie każde z państw członkowskich ma swoje własne sposoby definiowania i porównywania danych demograficznych oraz statystyk i przekazywania informacji Komisji Europejskiej. Bruksela zaproponowała ujednolicenie systemu obliczania ludności, gdyż już w 2014 roku wchodzi w życie system podwójnej większości przy obliczaniu siły głosów. W pierwszej fazie jako alternatywny, a od 2017 roku już jako obowiązkowy. Siła głosu państwa będzie więc liczona wprost proporcjonalnie do liczby jego ludności.
Eurodeputowani zgodzili się, by liczba ludności kraju członkowskiego była definiowana jako ludność zamieszkująca dane państwo. Zrobili to mimo protestów samego sprawozdawcy, węgierskiego europosła Csaby Sogora (EPP).
Sogor głosował przeciwko projektowi, uznając, że może on negatywnie wpłynąć na kraje UE o wysokim wskaźniku emigracji. Zaproponował poprawkę, by zapewnić, że dane o obywatelach mieszkających za granicą nie będą używane do określania siły głosu państwa członkowskiego w Radzie. Poprawka została odrzucona.
Co pięć lat Komisja Europejska powinna składać raporty na temat funkcjonowania oraz wpływu nowych zasad Parlamentowi oraz Radzie. Przyjęte reguły będą teraz dopracowywane podczas rozmów z Radą.