Ukraiński Naftohaz zaczął przelewać rosyjskiemu Gazpromowi pieniądze za gaz dostarczany w lutym - informuje rzecznik ukraińskiej spółki paliwowej. Jak zapewnił Wałentyn Zemlanski na konto rosyjskiego koncernu wpłynęło już 80 procent z sumy czterystu milionów dolarów.
Wcześniej funkcjonariusze oddziału specjalnego Służby Bezpieczeństwa Ukrainy przeprowadzili nalot na główną siedzibę Naftohazu, domagając się dostępu do oryginałów zawartych w styczniu ukraińsko-rosyjskich umów gazowych. Nie powiedzieli kim są. Tylko z przekazów medialnych wiemy, że były to służby bezpieczeństwa które prowadza jakieś śledztwo. Ale jak to można nazwać śledztwem skoro mieli broń? - mówił Wałenty Zemliański.
W niedzielę prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew ostrzegł, że jeśli Ukraina w terminie nie ureguluje należności za odebrany w lutym rosyjski gaz ziemny, to jego kraj zażąda od Kijowa płacenia z góry za surowiec, który ma być dostarczany w następnych miesiącach. W ubiegłym tygodniu rosyjski dziennik "Kommiersant" pisał nawet, że w razie problemów z opłatami Gazprom znowu może całkowicie zakręcić Ukrainie kurek z gazem.
Zaniepokojenie Rosjan wywołane było wcześniejszymi oświadczeniami Naftohazu, który uprzedzał, że może mieć problemy z regulowaniem należności za surowiec dostarczany przez Gazprom w związku z zadłużeniem ukraińskich przedsiębiorstw komunalnych, które nie płacą za gaz Naftohazowi.
W grudniu 2008 roku Naftohaz i Gazprom nie potrafiły uzgodnić ceny gazu dla Ukrainy na 2009 rok i stawki za tranzyt rosyjskiego paliwa do Europy. W efekcie Gazporom wstrzymał 1 stycznia tłoczenie gazu dla Ukrainy, a 7 stycznia - również dla odbiorców w Unii Europejskiej. Konflikt zażegnano dopiero 20 stycznia.