Co oznaczają wyniki pierwszej tury francuskich wyborów prezydenckich? Czy Marine Le Pen ma szansę pokonać Emmanuela Macrona? "7 pytań o 7:07" – Michał Zieliński w internetowym radiu RMF24 rozmawiał na te tematy z Michelem Viatteau - byłym szefem biura francuskiej agencji prasowej AFP w Warszawie.
Niedzielne wybory prezydenckie we Francji skupiały się wokół wyścigu czołowej dwójki: Macrona i Le Pen. Jak z polskiego punktu widzenia patrzeć na wynik pierwszej tury wyborów? Co będzie on oznaczał dla samych Francuzów? Czy chcą zmiany w Pałacu Elizejskim? Jak teraz rozłożą się głosy wyborców pozostałych kandydatów? Czy w ogóle pójdą do urn?
Na te pytania odpowiadał gość naszego dziennikarza Michała Zielińskiego Michel Viatteau - były szef biura francuskiej agencji prasowej AFP w Warszawie.
Michał Zieliński, RMF FM: Emmanuel Macron 27 proc., Marine Le Pen 23 proc. - takie są wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich we Francji. Na razie jeszcze niepełne, nieoficjalne. Za dwa tygodnie, w drugiej turze urzędujący prezydent zmierzy się z liderką Frontu Narodowego. Ze mną jest Michel Viatteau, wieloletni korespondent AFP w Polsce. Dzień dobry.
Michel Viatteau: Dzień dobry państwu.
Czy ten wynik pana zaskoczył?
Nie, ten wynik odpowiada mniej więcej sondażom, które widzieliśmy przed wyborami. Wydaje się, że pan Macron lepiej wyszedł niż te sondaże przewidywały. Le Pen z pewnością musi być bardzo zadowolona z tego rezultatu, który otrzymała - weszła do drugiej tury, tak samo jak kilka lat temu. Tym razem ma nadzieję na zwycięstwo.
Myśli pan, że te nadzieje mają jakieś podstawy? Co mówią sondaże, co mówią komentatorzy?
Podstawy mają. Natomiast wydaje mi się, że mimo wszystko wygra pan Macron. Jakie są podstawy? Drugim kandydatem skrajnej prawicy był pan Eric Zemmour, zresztą nie polityk, tylko dziennikarz, eseista, pisarz. On też ma dość dobry wynik, jak na to, że tak późno wystartował i nie ma za sobą żadnej partii politycznej - ma 7 proc. Gdyby wszyscy ci, którzy zagłosowali na pana Zemmoura, zagłosowali w drugiej turze na panią Le Pen, to wtedy już sprawa zaczyna być naprawdę trudna dla Emmanuela Macrona.
Oczywiście małe, rozmaite partie lewicowe, a także klasyczna prawica, której kandydatką była pani Valérie Pécresse - już wezwali do głosowania na Emmanuela Macrona. Tutaj jest dla niego pewne niebezpieczeństwo, mianowicie takie że niektórzy wyborcy mogą pomyśleć, że wygrał - to ja mogę iść na ryby, czy jechać na weekend i nie muszę głosować. To jest niewiadoma w tej całej rozgrywce. Gdyby dużo ludzi postanowiło nie głosować w drugiej turze, to wtedy Marine Le Pen mogłaby mieć jakąś szansę.
Paradoksalnie taki wyścig sondażowo wyrównany przed głosowaniem w drugiej turze - może mobilizować wyborców urzędującego prezydenta.
Na pewno będzie starał się to zrobić. Ma dość prostą strategię. Powie - głosujcie na mnie, bo jeżeli nie, to wygra skrajna prawica, anty-europejska, anty-NATO. Francja nagle stanie się krajem izolowany w Europie, o bardzo niepewnej przyszłości.
Natomiast pani Le Pen, z pewnością ma inną, także prostą strategię - wszyscy ci, którzy nie lubią Macrona, powinni głosować na mnie, czyli nie tylko skrajna prawica pana Zemmoura (jest jeszcze inny kandydat, który miał tylko 2 proc., ale on też wezwał do głosowania na Le Pen). Jeżeli na nią zagłosuje część tych, którzy głosowali na kandydata lewicy, pana Mélenchona, którzy bardzo nie lubią liberalnego Macrona - wtedy rezultaty pani Le Pen i pana Macrona bardzo się zbliżą.
Urzędujący prezydent pracował dla wielkiego banku. Żółte kamizelki czyli ludzie, którzy protestowali na ulicach przeciwko nierównościom, zarzucali mu, że jest 'sługusem' wielkiego kapitału. Wspomniał pan o zwolennikach pana Mélenchona, a on uzyskał bardzo dobry wynik. Czy myśli pan, że przed drugą turą Emanuel Macron, spróbuje sięgnąć po ten lewicowy elektorat, spróbuje przekonać tych ludzi, że nie jest drapieżnym kapitalistą?
To na pewno będzie jego strategia. On już zapowiedział, że myśli o stworzeniu jakiejś szerszej struktury żeby wziąć pod uwagę wszystkie aspiracje francuskiego społeczeństwa. Trzeba powiedzieć, że pan Mélenchon, chociaż nie wezwał bezpośrednio do głosowania na Macrona, powiedział jedynie ''Nikt z tych, którzy na mnie głosowali, nie powinien oddać swojego głosu Marine Le Pen''. Jest to nie wprost, ale mimo wszystko poparcie Macrona. Mamy właściwie odtworzenie sytuacji z 2017 roku, a także sytuacji kiedy Jacques Chirac był kandydatem przeciwko ojcu Marine Le Pen. On też stworzył coś w rodzaju ''frontu republikańskiego''. To znaczy, trzeba się zjednoczyć, żeby powiedzieć stop skrajnej prawicy.
Czyli takie głosowanie przeciwko, a nie za - trochę jak w Polsce. Przy okazji chciałem o jeszcze jedna rzecz zapytać. Głos Polski, kilka dni przed francuskimi wyborami zablokował w Unii Europejskiej wprowadzenie minimalnego podatku dla korporacji. To był ważny projekt dla Macrona. On go firmował swoim nazwiskiem. U nas się sporo o tym mówiło. Czy to mogło być ważne? Mogło jakoś wpłynąć na wynik wyborów? Mówiło się o tym we Francji?
Bardzo dużo się nie mówiło. Więcej hałasu zrobiła wypowiedź premiera Morawieckiego, który silnie skrytykował Macrona za to, że rozmawia z Putinem. To zostało przez samego Macrona bardzo źle przyjęte. I to wydawało się (nie wiem jaka była intencja pana Morawieckiego) że to rzeczywiście jest taka interwencja, i to na kilka dni przed wyborami, na rzecz Marine Le Pen, bo wiadomo było, że ona jest przeciwnikiem Macrona, ona wejdzie do drugiej tury i to ona ma nadzieję, ciągle jeszcze, na zwycięstwo.
W Polsce się o Macronie mówi, że jest prorosyjski, rozmawiał przynajmniej na początku wojny co dwa, trzy dni z Władimirem Putinem. Marine Le Pen mówi, że jak się wojna skończy, Putin może znów być bliski Francji, może być przyjacielem, a z kolei z tego co wiem to panowie Zemmour i Mélenchon sprzeciwiają się dostawom broni dla Ukrainy. Jak pana zdaniem kwestia wojny i poglądy francuskich wyborców na tę sprawę wpłyną na wynik drugiej tury wyborów? Czy podczas tej kampanii, przez te dwa tygodnie, będzie to ważny temat?
Macron rzeczywiście nie miał szczęścia, dlatego, że nie mógł zrobić dobrej kampanii. Kiedyś dawno, były żółte kamizelki, już to przeszkodziło mu przy wprowadzaniu reform. Teraz była wojna na Ukrainie i rzeczywiście zarzucano mu z polskiej perspektywy, że rozmawia z Putinem. To nie zmienia faktu, że jego główna przeciwniczka czyli pani Le Pen jest dużo bliższa Putinowi. Ta działalność dzięki kredytowi przez jakiś rosyjski bank no i wyrażała się o Putinie raczej pozytywnie. Poza tym, z polskiego punktu widzenia, trudno jakoś ją doceniać bo ona np. jest za wyjściem Francji z wspólnego dowództwa NATO. NATO to jest główny gwarant polskiego bezpieczeństwa. Ona też popiera Orbana, który jest już ewidentnie bliski Putinowi, sprzeciwia się ostrym sankcjom.
Macron - można mu zarzucić to, że rozmawia z Putinem, ale powiedzmy, że ci inni kandydaci główni, którzy byli przeciwko niemu, są dużo bardziej proputinowscy niż on. Jeżeli się zrobi taką skalę, no to w końcu Macron jest mimo wszystko lepszy niż ci inni.