W siedzibie Najwyższego Trybunału Wyborczego w stolicy Brazylii odbyła się w poniedziałek uroczystość wręczenia liderowi lewicy Luizowi Inacio Luli da Silvie dyplomu, który potwierdza jego zwycięstwo w wyborach prezydenckich nad kandydatem prawicowej Partii Liberalnej, ustępującym szefem państwa Jairem Bolsonaro.
77-letni dziś Lula da Silva w latach 2003-2010 sprawował już dwukrotnie stanowisko szefa państwa, a jego trzecia kadencja jako prezydenta rozpoczyna się 1 stycznia 2023 roku.
Wręczenie dyplomu, który 77-letni Lula da Silva otrzymał z rąk prezesa Trybunału, sędziego Alexandre de Moraesa, stanowiło ostatni formalny akt przed objęciem przez niego stanowiska prezydenta Brazylii.
Podczas tej samej uroczystości dokument potwierdzający jego wybór na wiceprezydenta-elekta odebrał sojusznik polityczny Luli da Silvy, były gubernator San Paulo Geraldo Alckmin.
Lula da Silva w krótkim przemówieniu podczas uroczystości w Najwyższym Trybunale Wyborczym, w której wzięło udział trzystu polityków i przedstawicieli kół gospodarczych Brazylii podkreślił, że jego sukces "stał się możliwy dzięki poparciu szerokiej koalicji kilkunastu partii lewicowych, centrowych i prawicowych przeciwnych autorytaryzmowi".
Jak pisały w poniedziałek czołowe brazylijskie media, uroczystość w Najwyższym Trybunale Wyborczym oficjalnie potwierdziła wynik wyborów prezydenckich w kraju, które od 1951 roku przeprowadzane są z poszanowaniem norm demokratycznych, zawieszonych w latach 1964-1985, kiedy w Brazylii panowała dyktatura wojskowa.
Drugą turę wyborów Lula da Silva, który zasłynął w świecie wprowadzeniem za czasów swej prezydentury "stypendiów" dla uboższych rodzin na zakładanie "minibiznesów rodzinnych", wygrał niewielką przewagą: głosowało na niego 50,9 proc. wyborców, podczas gdy na Bolsonaro - 49,1 proc.
Partia Liberalna, z ramienia której startował w wyborach Bolsonaro, wystąpiła 22 listopada o unieważnienie wyników wyborów jako "niewiarygodnych" ze względów technicznych, ale Najwyższy Trybunał Wyborczy zastrzeżenia te odrzucił.
W ostatnią sobotę dotychczasowy prezydent, Jair Bolsonaro przemówieniem skierowanym do sił zbrojnych przerwał swe 40-dniowe powyborcze milczenie i wyraził ból z powodu porażki w wyborach a jednocześnie wiarę w poparcie ze strony sił zbrojnych. Siły Zbrojne pełnią zasadniczą rolę w każdym kraju świata, stanowią ostatni bastion obrony przed socjalizmem - oświadczył Bolsonaro.
Zawsze czułem się wśród was szczęśliwym człowiekiem, nawet ryzykując życiem - powiedział prezydent, który przez wiele lat pełnił służbę jako oficer w brazylijskich siłach zbrojnych. Przemówienie skierowane do wojska wygłosił przed Pałacem Prezydenckim Alvorada w stolicy kraju, Brasilii.
Bolsonaro od czasu wyborów wystąpił publicznie tylko raz, wygłaszając 26 listopada przemówienie w wojskowej szkole oficerskiej.
Po wyborach tysiące zwolenników urzędującego szefa państwa, wśród nich kierowcy TIR-ów, blokowały przez wiele dni swymi ciężarówkami ruch na autostradach. Duże grupy demonstrantów manifestowały niezadowolenie ze zwycięstwa wyborczego byłego lewicowego prezydenta Luiza Inacio Luli da Silvy przed koszarami wojskowymi w wielu prowincjach Brazylii.
Lud będzie tym, kto zadecyduje o moim losie, to wy będziecie tymi, którzy zadecydują o moim losie, o tym dokąd pójdę, dokąd pójdą siły zbrojne - powiedział Bolsonaro do słuchaczy zgromadzonych przed Pałacem Alvorada. "Przeżywamy obecnie decydujące dni" - dodał.
W swym wystąpieniu Bolsonaro przyjął na siebie odpowiedzialność "za popełnione błędy", nie mówiąc o jakie konkretnie chodzi, ale jednocześnie prosił swych zwolenników aby go nie osądzali "nie zdając sobie sprawy z tego, co się dzieje".
Jednocześnie przyznał, że "boli go" porażka w wyborach, w których ubiegał się o ponowny wybór na czteroletnią kadencję.