Brytyjczycy obchodzą dziś drugą rocznicę zamachów terrorystycznych w Londynie. Siódmego lipca 2005 roku w trzech zamachach bombowych w metrze i jednym z autobusów zginęły 52 osoby, w tym trzy Polki. Około 700 osób zostało rannych.
Nowy brytyjski premier Gordon Brown złożył rano kwiaty na stacji metra King's Cross. Na życzenie rodzin ofiar - uroczystości rocznicowe mają w tym roku bardzo skromną oprawę.
Bomby, wniesione do pociągów w plecakach przez czterech zamachowców (Lindsey Germaine'a, Mohammeda Siddique Khana, Shehzada Tanweera i Hasiba Hussaina), wybuchły krótko przed godziną 9.00 rano w tunelu pomiędzy stacjami King's Cross i
Russell Square, Aldgate, Edgware Road i w autobusie w pobliżu Tavistock Square.
Wśród ofiar były trzy Polki: 23-letnia Monika Suchocka z Dąbrówki Malborskiej, 29-letnia Karolina Gluck z Chorzowa oraz 43-letnia Anna Brandt, a także dawny działacz Komitetu Pomocy dla "Solidarności" - 55-letni Giles Hart, inżynier w British Telecom.
Niedawno ujawniono, iż w dwa lata od zamachów aż 118 roszczeń o odszkodowanie na łączną liczbę 614 nadal nie zostało rozstrzygniętych. Dotyczą spraw najbardziej skomplikowanych, związanych z kalkulacją utraconych zarobków i kosztów opieki zdrowotnej przez resztę życia. Ofiarom zamachów, lub członkom ich rodzin wypłacono jak dotąd łącznie 4,2 mln funtów.