Dziś pierwsze posiedzenie gabinetu nowo wybranej premier Wielkiej Brytanii Liz Truss. Jak wszędzie w Europie, brytyjski rząd musi stawić czoła kryzysowi energetycznemu. Czy jest do tego przygotowany?
W nowym gabinecie nie znalazł się w nikt z otoczenia rywala Liz Truss, który przegrał z nią walkę o fotel premiera. Były minister finansów Rishi Sunak będzie od teraz przyglądał się poczynaniom rządu z dalszych ław Izby Gmin, podobnie jak inni bliscy współpracownicy byłego premiera Borisa Johnsona. Oficjalnie mówią oni o wsparciu dla nowej administracji. Rzeczywistość będzie tego sprawdzianem. Mogą być smarem, który napędzać będzie jej tryby lub gałęzią rzuconą w szprychy mechanizmu premier Truss.
Decyzja o odsunięciu rywali od władzy z pewnością nie przyczyni się do scalenia rządzącej partii rozbitej trzema latami burzliwych rządów Borisa Johnsona. Nominacje w gabinecie są historyczne na pewno z jednego powodu - po raz pierwszy cztery najważniejsze ministerialne stanowiska przypadły w udziale politykom pochodzącym z mniejszości etnicznych. Wszyscy chodzili do prywatnych szkół, co może tłumaczyć ich awans w szeregach tradycjonalnych Torysów.
Dwa stanowiska natomiast pozostały bez zmian, co jest ważnym symbolem i sygnałem zarazem dla władz w Kijowie. Ministrem obrony nadal jest Ben Wallace, który pamiętnie zrezygnował z wyścigu o fotel lidera partii Konserwatystów, by skupić się na Ukrainie. Z łatwością mógł zostać nowym premierem Wielkiej Brytanii, ale wykazał się niezwykłą siłą charakteru i moralnym kręgosłupem.
Swą tekę zachował także odpowiedzialny za siły zbrojne James Heapey. Oznacza to, że Wielka Brytania nie przewiduje zmian w zakresie pomocy niesionej obrońcom tego kraju. A jest ona olbrzymia - od ciężkiego sprzętu wysyłanego na front, do szkolenia tysięcy ukraińskich żołnierzy, które przy wsparciu instruktorów z innych krajów NATO odbywa się w Wielkiej Brytanii. Premier Liz Truss już przyjęła zaproszenie prezydenta Zełenskiego, do złożenia wizyty w Kijowie.
Największym wyzwaniem dla nowej administracji będzie wzrost kosztów utrzymania Brytyjczyków w dużej mierze spowodowany wojną w Ukrainie. Rząd już teraz zastanawia się nad uchwalaniem pakietu pomocowego, który umożliwiłby najbardziej potrzebującym regulować rachunki. Mowa nawet o zamrożeniu cen. Takie działania nie miałyby oczywiście żadnego wpływu na rosnące ceny hurtowe gazu.
Wprawdzie Wielka Brytania nie sprowadza go z Rosji, ale pozyskiwanie tego surowca na międzynarodowych rynkach staje się coraz bardziej trudne i kosztowne. Jak zauważają komentatorzy wprowadzenie ochronnego parasola przyczyni się do zadłużenia Wielkiej Brytanii i nie powstrzyma rosnącej inflacji oraz stopy procentowej.
Liz Truss porównywana jest do Margaret Thatcher. Jej styl może faktycznie przypominać usposobienie Żelaznej Damy, ale na tym podobieństwa się kończą. Odziedziczyła po poprzedniku gospodarkę nadwyrężoną pandemią i mocne związki zawodowe. Także zapowiadane cięcia podatkowe w niczym nie przypominają strategii Thatcher, która charakteryzowała się diametralnie innym instynktem. Liz Truss nie posiada mandatu całego elektoratu. Za jej wyborem zagłosowało zaledwie 80 tys. członków rządzącej partii. Następne wypory parlamentarne rozpisane zostaną w Wielki Brytanii za dwa lata. Rządzący Konserwatyści plasują się w sondażach prawie 10 punktów za opozycyjną Partią Pracy. Klęska strategii nowej pani premier oznaczałaby wysłanie Brytyjczyków do urn znacznie wcześniej, niż jest to planowane.