Gdy oczy świata zwrócone są na Ukrainę i Izrael, w trzecim co do wielkości kraju Afryki toczy się wojna, która zmusiła do wysiedlenia już ponad 10 mln ludzi. Wkrótce z powodu głodu umrze tam 2,5 mln ludzi - to tak, jakby na przestrzeni kilku miesięcy zniknęły równocześnie Kraków i Warszawa. Sudan jest pustoszony przez konflikty od 1956 roku, a ostatnia wojna rozpoczęła się blisko półtora roku temu. Na świecie nie ma obecnie większej przestrzeni, w której dochodzi do morderstw cywilów, gwałtów i łamania praw człowieka.

Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji (IOM) poinformowała, że w Sudanie mamy do czynienia z największym na świecie kryzysem uchodźczym. 20 proc. populacji kraju, 10 mln ludzi, zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów od czasu wybuchu wojny w tym kraju. Ponad 2,2 miliona ludzi uciekło do innych krajów, podczas gdy prawie 7,8 miliona szukało schronienia w innych rejonach Sudanu.

W ciągu kolejnych czterech miesięcy w Sudanie z głodu może umrzeć 2,5 mln ludzi - informuje Foreign Affairs. Nie sądzę, żebyśmy kiedykolwiek mieli do czynienia z tak dużą liczbą osób zagrożonych głodem - mówi cytowany przez serwis Martin Griffith, najwyższy urzędnik humanitarny ONZ.

Na świecie nie istnieje konflikt, który odpowiadałby intensywnością i skalą zagrożenia dla ludności. Sudan został jednak całkowicie zapomniany. Darczyńcy przekazali tylko 31 proc. z 2,7 miliarda dolarów, o które ONZ poprosiła dla Sudanu. Wśród reakcji na trwającą zagładę 50-milionowego kraju dominują polityczne "wyrazy zaniepokojenia".

Są też jednak państwa, które aktywnie podsycają konflikt.

Wojna w Sudanie

Najnowszy konflikt w Sudanie rozpoczął się w zeszłym roku i był spowodowany walką o władzę między oficjalnymi Sudańskimi Siłami Zbrojnymi (SAF) a paramilitarną grupą Sił Szybkiego Reagowania (RSF). Obie formacje podlegały temu samemu przywódcy, dopóki nie został obalony w 2019 roku. SAF i RSF walczą o uzyskanie pełnej kontroli nad krajem i obie armie oskarżane są o ludobójstwa, grabieże i ograniczanie pomocy humanitarnej.

Walki wybuchły w Chartumie, by rozprzestrzenić się szybko na cały region Darfuru. Stolica Sudanu została przyjęta przez RSF, natomiast SAF kontroluje tereny rolne i terminal naftowy Port Sudan zlokalizowany nad Morzem Czerwonym. Część miast w Sudanie trwa w regularnym oblężeniu od miesięcy. Niektóre rejony są całkowicie odcięte od jakiejkolwiek pomocy humanitarnej, a RSF oskarżane jest dodatkowo o dokonywanie czystek etnicznych na czarnoskórej ludności w Darfurze. Do pogrążonego w chaosie kraju spływają z całego regionu Afryki najemnicy, by wziąć udział w grabieży.

Ale ludzie w Sudanie bardziej niż kul boją się śmierci głodowej.

Egipt, Iran, Turcja, Rosja, Arabia Saudyjska i cała reszta


Choć świat odczuwa zmęczenie wojnami w Ukrainie i Gazie, dla mediów temat tych konfliktów wciąż pozostaje atrakcyjny. Przytoczone przez "The Economist" dane z centrum analitycznego Chartbeat pokazują, że medialne firmy z całego świata publikują miesięcznie około 600 artykułów na temat sytuacji w Sudanie. Liczba relacji z konfliktów w Ukrainie i Izraelu nie spadła miesięcznie poniżej 100 tys.

Żadnemu z państwa świata nie zależy naprawdę na zakończeniu najbardziej śmiercionośnego konfliktu naszych czasów. Są jednak i takie, którym zależy na jego podtrzymaniu. Egipt, Iran i Turcja udzieliły RSF wsparcia militarnego. Rosja gra obecnie na dwa fronty - pisze Foreign Affairs. Po początkowym zaangażowaniu się po stronie sił stacjonujących w Chartumie, Moskwa zorientowała się, że większe korzyści przyniesie jej dogadanie się z SAF i rozmieszczenie bazy logistycznej na Morzu Czerwonym. W zamian frakcja z Sudanu otrzymała broń.

Osobny rozdział w krwawym konflikcie sudańskim piszą kraje z Półwyspu Arabskiego. Arabia Saudyjska zrobiła wiele, by torpedować wysiłki pokojowe i aż do lipca 2024 roku Stany Zjednoczone nie mogły uzyskać zgody Rijadu na podjęcie próby wznowienia rozmów.

Jak informuje jednak Foreign Affairs, to głównie Zjednoczone Emiraty Arabskie ponoszą odpowiedzialność za trwające w Sudanie głód i czystki etniczne. Abu Zabi dostarcza RSF broń w zamian za co przemytnicy dostarczający złoto sudańskie na rynek ZEA otrzymują ochronę. Emiraty wymykają się naciskowi Zachodu z kilku powodów: posiadają nieograniczone złoża ropy, stanowią przeciwwagę dla Iranu w regionie i pełnią istotną rolę w kontekście mediacji w sprawie zakończenia konfliktu w Strefie Gazy.

Złoto - pisze Foreign Affairs - było zresztą głównym motorem napędowym wojny w Sudanie. Obie strony trwającego tam konfliktu były zaangażowane w jego przemyt. Emiraty natomiast są światowym centrum prania złota i największym kupcem tego kruszca z rynków afrykańskich. Z Afryki Subsaharyjskiej tylko w 2022 roku przemycono do Emiratów 405 ton. Departament Stanu USA zauważył, że ZEA skupują praktycznie całe złoto z Sudanu, a konflikt tylko im to ułatwia.

Tymczasem Stany Zjednoczone rokrocznie dostarczają do Abu Zabi warte miliardy dolarów dostawy broni. Amnesty International wezwała kraje handlujące śmiercionośnym sprzętem do "weryfikacji", czy broń nie jest posyłana dalej do Darfuru. ZEA wydaje jednak zbyt dużo na amerykańskie firmy, z którymi związani są lobbyści wpływający na decyzje Kongresu USA. Dzięki temu - informuje FA - Emiraty mogą de facto kształtować politykę Waszyngtonu zgodnie ze swoimi upodobaniami.