Około 15 tysięcy zwolenników i przeciwników rozwiązania ukraińskiego parlamentu i przedterminowych wyborów zebrało się w czwartek rano przed siedzibą Sądu Konstytucyjnego w Kijowie. Już trzeci dzień bada on legalność dekretu prezydenta Wiktora Juszczenki w tej sprawie.
Zwolennicy prorosyjskiej koalicji rządowej, która występuje przeciwko rozwiązaniu parlamentu i sympatycy opozycji, którzy
rozwiązanie izby popierają, rozdzieleni są metalowymi barierkami.
Porządku pilnują wzmocnione siły milicji.
Większe niż zazwyczaj środki bezpieczeństwa zastosowano po to, by nie dopuścić do powtórzenia sytuacji, która miała miejsce przed budynkiem sądu w środę.
Zwolennicy opozycji i koalicji zablokowali wtedy wejście do sądu; sędziowie pokonywali otaczające go ogrodzenie za pomocą drabin. Sędziom, próbującym wejść do sądu przez bramę, drogę torowali komandosi. Doszło do przepychanek, w których, jak oświadczyła proprezydencka Nasza Ukraina, ucierpiało czterech deputowanych opozycyjnych.
Zwolennicy koalicji Partii Regionów Ukrainy, socjalistów i
komunistów zbierają się jak co dzień także na Majdanie na Placu
Niepodległości w centrum ukraińskiej stolicy.
Wydarzenia w Kijowie są następstwem ogłoszonego na początku
kwietnia przez prezydenta Wiktora Juszczenkę dekretu o rozwiązaniu parlamentu. Koalicja, kierowana przez premiera Wiktora Janukowycza nie uznała dekretu, ogłaszając, że jest on sprzeczny z konstytucją i zaapelowała do Juszczenki o jego anulowanie.
Prezydent utrzymuje ze swej strony, że przedterminowe wybory są jedynym sposobem oczyszczenia sceny politycznej z panującej na niej korupcji. Popiera go opozycja - Blok Julii Tymoszenko i Nasza Ukraina.
Juszczenko twierdzi, że jedynym ustępstwem, na które może pójść wobec koalicji jest przeniesienie terminu wyborów, które wyznaczył w swym dekrecie na 27 maja.