Nawet miesiąc zajmie odczytywanie czarnych skrzynek rosyjskiego Airbusa A321, który w sobotę rozbił się na Półwyspie Synaj - podaje agencja RIA Novosti. Rosyjscy eksperci przyznali już, że maszyna rozpadła się w powietrzu. Według amerykańskiej stacji informacyjnej CBS News, w momencie katastrofy wojskowe satelity USA miały zarejestrować "błysk gorąca". Pojawiły się również przecieki z odczytu czarnych skrzynek, według których tuż przed katastrofą w zapisie słychać podejrzane dźwięki.

Nawet miesiąc zajmie odczytywanie czarnych skrzynek rosyjskiego Airbusa A321, który w sobotę rozbił się na Półwyspie Synaj - podaje agencja RIA Novosti. Rosyjscy eksperci przyznali już, że maszyna rozpadła się w powietrzu. Według amerykańskiej stacji informacyjnej CBS News, w momencie katastrofy wojskowe satelity USA miały zarejestrować "błysk gorąca". Pojawiły się również przecieki z odczytu czarnych skrzynek, według których tuż przed katastrofą w zapisie słychać podejrzane dźwięki.
Fragment wraku rosyjskiego Airbusa A321, który rozbił się na Synaju /MAXIM GRIGORIEV/RUSSIAN EMERGENCY MINISTRY/HANDOUT /PAP/EPA

O tym, że amerykański satelita prowadzący obserwacje w podczerwieni zarejestrował erupcję ciepła w czasie, gdy na Synaju rozbił się rosyjski airbus, telewizja CBS powiadomiła w poniedziałek wieczorem. Dzień później do tych doniesień odniósł się rosyjski Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK). Jego przedstawiciel, cytowany przez Polską Agencję Prasową, stwierdził, że "MAK nie może potwierdzić informacji o erupcji ciepła nad Synajem zarejestrowanej przez satelitę USA w czasie katastrofy Airbusa A321, nie może też im zaprzeczyć".

ABC News cytuje natomiast anonimowego informatora z Pentagonu, który potwierdza, że w rejonie katastrofy prowadzone były działania wojskowe. Według niego, nie ma jednak raczej mowy o tym, by rosyjską maszynę zestrzeliła rakieta - bardziej prawdopodobny jest wybuch na pokładzie samolotu, a mogłaby to być bomba umieszczona w bagażu lub wybuch paliwa. Wcześniej rosyjscy eksperci, którzy pracują na miejscu katastrofy, ogłosili, że na zebranych fragmentach samolotu nie zidentyfikowano żadnej substancji wybuchowej.

Według "The Wall Street Journal", jeszcze na wysokości 10 km maszyna była cała, a zaczęła się rozpadać na wysokości mniej więcej 4,5 km. Potwierdzeniem wersji, że samolot rozpadł się w powietrzu, jest fakt, że ciała ofiar i fragmenty maszyny znajdowane są na obszarze 30 kilometrów kwadratowych.

Równocześnie - jak donosi moskiewski korespondent RMF FM Przemysław Marzec - pojawiają się przecieki z odczytu czarnych skrzynek airbusa, który prowadzony jest już w Egipcie. Według niepotwierdzonych informacji, do 4 minut przed katastrofą na pokładzie samolotu wszystko odbywało się standardowo, natomiast tuż przed katastrofą w zapisie słychać głośne i dziwne dźwięki.

Rosyjskie media podały ponadto, że na miejscu katastrofy odnaleziono elementy niezwiązane z konstrukcją samolotu. To kolejna informacja, która rozpaliła spekulacje, że airbus stał się celem zamachu.

W Rosji władze wyraźnie nie chcą jednak dopuścić do rozważania kwestii zamachu, dlatego pojawia się coraz mniej potwierdzonych informacji o katastrofie. Rzecznik Władimira Putina Dmitrij Pieskow wezwał do tego, by nie łączyć katastrofy airbusa z rosyjską operacją militarną w Syrii.

Na pokładzie głównie rosyjscy turyści, wracający z wakacji w Szarm el-Szejk

Airbus A321 zniknął z radarów w sobotni poranek na wysokości blisko 9,5 km po mniej więcej 23 minutach od startu z lotniska w egipskim Szarm el-Szejk. Spadł na ziemię w górzystym terenie w centralnej części Półwyspu Synaj.

Katastrofy nie przeżyła żadna z 224 osób znajdujących się na pokładzie. Oprócz siedmiorga członków załogi byli to głównie rosyjscy turyści wracający z wakacji w Egipcie.

(edbie)