Kandydat demokratów na prezydenta USA Joe Biden odwiedził w czwartek miasto Kenosha w stanie Wisconsin. Były wiceprezydent spotkał się tam z rodziną postrzelonego przez policję Afroamerykanina Jacoba Blake'a.
W Kenoshy kandydat demokratów, któremu towarzyszyła żona Jill Biden, spotkał się z ojcem, bratem i siostrami Blake'a. Telefonicznie połączono się z przebywającym w szpitalu postrzelonym. Nie przebywa już na intensywnej terapii, ale jest częściowo sparaliżowany.
Mówił o tym, że nic go nie pokona i niezależnie od tego, czy będzie chodził, czy nie, to nie podda się - relacjonował rozmowę z nim Biden na spotkaniu w luterańskim kościele. Udział wzięło w nim ok. 20 lokalnych działaczy oraz przedsiębiorców. Przed kościołem protestowali sympatycy Donalda Trumpa.
Podczas spotkania Biden zarzucał swojemu rywalowi w listopadowych wyborach prezydenckich "udzielanie pomocy białym suprematystom" i "legitymizowanie ciemnej strony ludzkiej natury".
Urzędujący prezydent odwiedził Kenoshę we wtorek. Wizyta ta przebiegła pod znakiem wsparcia dla służb mundurowych; republikanin nie spotkał się z rodziną Blake'a. Był natomiast w zniszczonym podczas zamieszek sklepie.
Siedmiokrotne postrzelenie Blake'a w plecy 23 sierpnia zapoczątkowało w Kenoshy gwałtowne protesty, w trakcie których zniszczono i spalono kilkadziesiąt budynków.
Oburzeni brutalnością policji demonstranci kilkukrotnie starli się ze zwolennikami Trumpa, którzy uzbrojeni gromadzili się przed sklepami w celu ochrony mienia. Jeden z nich, 17-letni Kyle Rittenhouse, zastrzelił 25 sierpnia dwie osoby i przebywa w areszcie. W sprawie trwa śledztwo; adwokaci Rittenhouse'a utrzymują, że nastolatek działał w samoobronie.
Niepokoje społeczne i debata dotycząca sytuacji rasowej oraz reformy policji stanowią główne temat amerykańskiej kampanii wyborczej. Trump oskarża w niej Bidena o uleganie radykalnej frakcji w partii, a w spotach wyborczych argumentuje, że pod rządami Demokraty kraj nie będzie bezpieczny. Biden zarzuca prezydentowi "dolewanie oliwy do ognia" i ocenia, że za jego rządów kryzysy "wciąż się mnożą".
Po sierpniowych konwencjach obu partii faworytem większości sondaży pozostaje Biden. Tylko w sierpniu zebrał on na swoją kampanię ponad 360 mln dolarów. Tym samym - jak zauważa portal radia NPR - pobity został poprzedni miesięczny kampanijny rekord - należał on do Baracka Obamy, który we wrześniu 2008 roku zgromadził 193 mln dolarów.