"Jesteśmy w depresji" - pod takim hasłem demonstrowali w Paryżu pracownicy sektora kultury, domagając się otwarcia teatrów, muzeów, sal koncertowych i kin, zamkniętych z powodu epidemii koronawirusa.
Na Placu Bastylii pojawiło się kilka tysięcy osób. Zablokowane zostało m.in. wejście do Opery Bastille. W poniedziałek na ulice Paryża wyszli restauratorzy i hotelarze.
Związki zawodowe sektora kultury zorganizowały we wtorek kilka wieców w całej Francji, aby potępić "rządową politykę jojo", czyli decyzję rządu o przedłużeniu zamknięcia teatrów, teatrów, kin, muzeów do 7 stycznia zamiast do 15 grudnia, jak było to wstępnie planowane.
Prywatnym teatrom, salom koncertowym, kinom i artystom grozi śmierć, nasze koleżanki i koledzy są w depresji - mówił jeden z protestujących.
Artyści mieli ze sobą transparenty: "Sztuka jest bronią masowego budowania", "Koniec wyjątków dla kultury", "Depresja kultury" czy "Przedstawienie na żywo nie umarło".
Chcemy, aby powiedziano nam, kiedy będziemy mogli ponownie otworzyć sektor, ponieważ nie można otworzyć teatru pstryknięciem palca - Grałem przed całkowicie zamaskowaną publicznością. Wszyscy ludzie noszą maski. Co więcej możemy zrobić? - pytał jeden z aktorów.
Alternatywy nie było, inaczej bym nie podjął tych decyzji (...) Nie wyszliśmy z drugiej fali. Zaplanowaliśmy, w zależności od rozwoju epidemii, stopniowy powrót do otwierania tych placówek. We Francji, jak wszędzie w Europie, nie ma dużej poprawy sytuacji, więc odroczyliśmy otwarcia - powiedział premier Jean Castex w stacji Europe. Przypomniał jednocześnie o 35 mld euro wsparcia z ministerstwa kultury dla artystów.