Sąd w Moskwie warunkowo wypuścił na wolność jedną członkinię Pussy Riot i podtrzymał wyrok dwóch lat łagru dla dwóch innych. Uwolniona Jekaterina Samucewicz przekonała sędziego, że nie zdążyła wziąć udziału w happeningu, bo ochroniarze od razu wyprowadzili ją z chramu.
Dwie inne członkinie Pussy Riot - Nadzieżda Tałokonnikowa i Marija Alochina - trafią jednak do łagru. Wyroki w ich sprawie zostały utrzymane w mocy, choć ich adwokaci żądali uniewinnienia i podkreślali polityczny, a nie antyreligijny charakter akcji. Argumenty te zostały jednak odrzucone.
W czasie rozprawy wielokrotnie mówiono o Putinie, dlatego, że 7 października, w dzień swoich urodzin, rosyjski prezydent stwierdził w wywiadzie, że Pussy Riot dostały to, na co zasłużyły i nie widzi potrzeby zmieniania wyroku. Adwokaci słowa te uznali za wywieranie nacisku na sąd.
Według prokuratury, akcja Pussy Riot była jawnie prowokacyjna i miała na celu wzniecanie nienawiści religijnej oraz obrazę uczuć wierzących. Oskarżone twierdzą zaś, że celem ich występu była krytyka organów władzy, w tym i Cerkwi, a nie obrażanie uczuć wiernych.