Zaproponowana przez grupę posłów ustawa zmuszająca premier Theresę May do opóźnienia wyjścia kraju z UE, aby uniknąć bezumownego opuszczenia Wspólnoty w dniu 12 kwietnia, została przyjęta w poniedziałek przez obie izby brytyjskiego parlamentu i weszła w życie.
Premier Theresa May już wcześniej zapowiedziała, że zwróci się do Rady Europejskiej z prośbą o zgodę na opóźnienie opuszczenia Wspólnoty do 30 czerwca br., ale nowe prawo nakłada na premier prawne zobowiązanie do zrealizowania tej deklaracji.
Po tym, jak w ciągu dnia Izba Lordów zaproponowała w poniedziałek pięć technicznych poprawek do przedstawionego projektu, Izba Gmin błyskawicznie przyjęła wszystkie przedstawione sugestie na późnowieczornym posiedzeniu. Ustawa dostała formalną królewską zgodę (ang. Royal Assent) w ciągu kolejnych kilkunastu minut, tym samym jeszcze przed północą formalnie wchodząc w życie.
Przepisy nakreślają ramy dla rządowych starań o wydłużenie procesu wyjścia z Unii Europejskiej, wymagając od rządu uzyskania poparcia Izby Gmin dla jakiegokolwiek nowego terminu brexitu. Posłowie mieliby także prawo do przedstawienia swojej, alternatywnej propozycji daty opuszczenia Wspólnoty.
Na mocy nowego prawa, rząd przedłożył jeszcze w poniedziałek wieczorem wniosek o wyrażenie zgody na przedstawioną w ubiegłym tygodniu przez premier May propozycję opóźnienia brexitu do 30 czerwca br., biorąc pod uwagę wyrażoną wcześniej wolą polityczną wyjścia z UE we wcześniejszym terminie, aby uniknąć udziału w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Taki scenariusz będzie we wtorek przedmiotem 90-minutowej debaty w Izbie Gmin, a następnie - wraz z ewentualnymi poprawkami próbującymi wskazać inny termin wyjście z UE - zostanie poddany pod głosowanie, które zdeterminuje stanowisko rządu na środowe posiedzenie Rady Europejskiej w Brukseli.
Choć zgodnie z nową ustawą istnieje techniczna możliwość zmiany proponowanej przez rząd daty opuszczenia Wspólnoty to komentatorzy spodziewają się, że alternatywne propozycje zmieniające nie uzyskają niezbędnej większości głosów. Jakakolwiek propozycja rządu lub parlamentu w Londynie nie musi jednak być zgodna z ostatecznymi ustaleniami w tej sprawie, bo przedłużenie procesu wyjścia z UE wymaga jednogłośnego poparcia pozostałych 27 państw członkowskich Unii Europejskiej, które mogą zażądać dalszych zmian dot. przedstawionego terminu. W razie braku ich zgody, Wielka Brytania opuściłaby Wspólnotę bez umowy w najbliższy piątek, 12 kwietnia.
Ta umowa pomaga uniknąć najgorszego wyniku w najbliższy piątek, ale premier wciąż musi zbudować konsensus wokół funkcjonalnej propozycji dotyczącej drogi naprzód - oceniła autorka przyjętej w poniedziałek ustawy, Yvette Cooper z opozycyjnej Partii Pracy.
Posłanka odniosła się w ten sposób do trwających negocjacji między rządem a laburzystami ws. ewentualnej kompromisowego modelu brexitu, która mogłaby uzyskać większość głosów w Izbie Gmin po tym, jak wcześniej posłowie trzykrotnie odrzucili projekt umowy wyjścia przygotowany przez rząd May. Obie strony wciąż jednak nie porozumiały się jeszcze ws. warunków nowej propozycji.
Posłanka podkreśliła jednak, że decyzja parlamentu stanowi wyraz sprzeciwu wobec potencjalnych "szkód i chaosu", związanych z bezumownym brexitem, wyliczając w szczególności konsekwencje dla rynku pracy, przemysłu, dostępności leków, bezpieczeństwa i ochrony porządku publicznego.
Prace nad ustawą od początku odbywały się w rekordowym tempie ze wszystkimi czytaniami w Izbie Gmin, przeprowadzonymi w ubiegłą środę w ciągu zaledwie kilku godzin. W ich trakcie posłowie opozycji odparli kilkukrotne próby rządu do powstrzymania dalszych prac nad dokumentem, wygrywając każde z kluczowych głosowań, w tym najważniejsze, trzecie czytanie projektu zaledwie jednym głosem (313 do 312).
Przedstawiciele administracji ostrzegali, że pospieszny tryb prac nad ustawą stanowi "niebezpieczny konstytucyjny precedens", a konieczność uzyskania zgody parlamentu wręcz "zwiększa prawdopodobieństwo przypadkowego bezumownego brexitu".
Wielka Brytania ma czas do 12 kwietnia, by zdecydować się albo na brexit bez umowy, albo na wielomiesięczne przedłużenie członkostwa w UE i znalezienie nowego sposobu na wyjście z impasu politycznego. Mogłoby ono na przykład polegać na drugim referendum w sprawie brexitu lub znacznej zmianie proponowanego modelu relacji z UE (np. pozostanie we wspólnym rynku lub w unii celnej). Taki scenariusz wymagałby jednak udziału w majowych wyborach do PE.
W ubiegły piątek brytyjska premier Theresa May napisała do przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska, prosząc o wydłużenie procesu wyjścia z Unii Europejskiej do 30 czerwca br. z opcją udziału w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego, gdyby Wielkiej Brytanii nie udało się wcześniej sfinalizować umowy ws. opuszczenia Wspólnoty.
Szefowa rządu zaznaczyła wówczas, że jej rząd "będzie chciał ustalić harmonogram ratyfikacji, który pozwoli na wyjście ze Wspólnoty przed 23 maja 2019 roku i odwołanie (w Wielkiej Brytanii) wyborów do Parlamentu Europejskiego", ale dodała, że jednocześnie "będzie kontynuował odpowiedzialne przygotowania do ich organizacji, gdyby to okazało się niemożliwe".
Jak zastrzegła jednak, taki scenariusz "nie leżałby ani w interesie Wielkiej Brytanii, ani Unii Europejskiej".
We wtorek, jeszcze przed wyjazdem do Brukseli, brytyjska premier spotka się w Berlinie z kanclerz Niemiec Angelą Merkel i w Paryżu z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem.