Eksperci ONZ, którzy prowadzili badania dotyczące domniemanego ataku chemicznego na przedmieściach Damaszku, wyjechali dziś rano z Syrii. Na wyniki prac inspektorów trzeba będzie poczekać co najmniej 10 dni, a nawet 2 tygodnie.

Konwój sześciu samochodów oznakowanych emblematami ONZ przekroczył granicę z Libanem o godzinie 7.40 (6.40 czasu polskiego) w eskorcie libańskich sił bezpieczeństwa.

Inspektorzy przez pięć dni prowadzili pod Damaszkiem badania dotyczące ataku z 21 sierpnia. Według opozycji syryjskiej, siły rządowe użyły tam broni chemicznej. Władze Syrii zdecydowanie temu zaprzeczają.

Misja ONZ miała na celu ustalenie, czy doszło do ataku chemicznego, bez określania, kto go dokonał. Większość specjalistów w 12-osobowym zespole stanowili eksperci z Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW) z siedzibą w Hadze.

ONZ nie informowała, jakie próbki zebrali eksperci. Według mediów chodzi o próbki gleby, włosów i krwi od domniemanych ofiar ataku chemicznego, a nawet próbki tkanek z ciał osób zabitych.


"Ataku dokonała opozycja? To dalece wątpliwe"

Do sprawy zdarzeń w Syrii odniósł się wczoraj sekretarz stanu USA. John Kerry powiedział, iż do ataku doszło z terenów kontrolowanych przez Baszara el-Asada i że jest dalece wątpliwe, by ataku dokonały siły opozycje. Celem ataku byli zwykli Syryjczycy -  zaznaczył. Atak chemiczny był zbrodnią przeciwko ludzkości - mówił. Według ocen wywiadowczych w atakach chemicznych zginęło co najmniej 1429 osób, w tym co najmniej 426 dzieci - powiedział Kerry.

Jeszcze nie ma decyzjo USA ws. Syrii

Prezydent Barack Obama stwierdził natomiast, że Stany Zjednoczone nie podjęły ostatecznej decyzji, jak odpowiedzieć na użycie przez Syrię broni chemicznej. Dodał, że USA rozważają ograniczone działania, a nie zaangażowanie na czas nieokreślony. Podkreślił też, że brak działania wobec użycia w Syrii broni chemicznej będzie sygnałem, że normy międzynarodowe nie mają znaczenia. Jednym ze zobowiązań wynikających z przywódczej roli USA jest zapewnienie, że gdy jakiś rząd używa zakazanej broni, zostaje pociągnięty do odpowiedzialności - mówił Obama. Powiedział też, że preferuje wielostronne działania wobec Syrii, ale nie chce, by świat był sparaliżowany.