Stany Zjednoczone rozważają "bardzo wyraźnie określoną i ograniczoną" reakcję na użycie w Syrii gazu bojowego - powiedział rzecznik Białego Domu Josh Earnest. Powtórzył, że Barack Obama podejmie decyzję, kierując się interesami bezpieczeństwa narodowego USA. Tymczasem stali członkowie Rady Bezpieczeństwa ONZ ponownie spotkali się, by rozmawiać na temat niedawnych zdarzeń w Syrii.

Obama oświadczył w środę w wywiadzie dla telewizji PBS, że nie podjął jeszcze decyzji w sprawie reakcji USA na użycie broni chemicznej w Syrii. Dodał, że celem ewentualnej ograniczonej operacji byłoby zapewnienie, iż broń ta nie zostanie użyta przeciwko USA.

Rzecznik Białego domu powiedział, że jeśli potrzebne będzie uzasadnienie prawne dla decyzji prezydenta Obamy, Stany Zjednoczone opracują je we własnym zakresie.

Earnest poinformował również, że nadal aktualne jest opublikowanie w tym tygodniu raportu wywiadu na temat Syrii. Niewykluczone, że dojdzie do tego już w czwartek.

To już kolejne spotkanie członków RB ONZ

Temat niedawnego ataku chemicznego w Syrii jest przedmiotem kolejnego już spotkania stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ.

Według ONZ-owskich dyplomatów o zwołanie tego spotkania zwróciła się Rosja. W środę wieczorem stali członkowie Rady (USA, Chiny, W. Brytania, Francja i Rosja) nie doszli do porozumienia w sprawie projektu rezolucji dotyczącej Syrii, zgłoszonego przez Brytyjczyków. Propozycja brytyjska pozwalałaby na użycie siły wojskowej przeciwko Syrii.

Premier Wielkiej Brytanii David Cameron mówił w środę, że propozycja Londynu zawiera potępienie "użycia broni chemicznej przez prezydenta Syrii Baszara el-Asada" i przewiduje "kroki konieczne do ochrony cywilów".

Opcję militarną, rozważaną przez Waszyngton, Londyn i Paryż, w dalszym ciągu odrzucają Moskwa i Pekin, dysponujące w RB ONZ prawem weta. Rosja twierdzi, że nie ma dowodów na to, iż za atak chemiczny na przedmieściu Damaszku odpowiada reżim syryjski.

Uderzające milczenie Putina. Pogodził się z ewentualną interwencją?

Nie ma wątpliwości, że przeciwna międzynarodowej interwencji wojskowej w Syrii jest Rosja. Dziennik "New York Times" komentuje: Uderzające jest milczenie w tej sprawie prezydenta Władimira Putina. (...) Putin zachowuje się tak, jak inni zwykli Rosjanie. Tak, jakby wojna domowa w Syrii nie weszła w nową, złowieszczą fazę.  W ostatnich dniach - wylicza gazeta - Putin odwiedził separatystyczne republiki w Gruzji, spotkał się z górnikami na Syberii, a nawet uczestniczył w ceremonii odrestaurowania fontanny z czasów II wojny światowej.

Zdaniem "NYT" ta "publiczna powściągliwość Putina" ws. Syrii "odzwierciedla kalkulację, że Rosja może niewiele zrobić, by powstrzymać wojskową interwencję, jeśli Stany Zjednoczone i inne kraje zdecydują się na ten krok bez zgody Rady Bezpieczeństwa ONZ. A także, iż ma on (Putin) niewiele do stracenia u siebie w kraju, jeśli te państwa zdecydują się na interwencję".

Nowojorski dziennik podkreśla, że nie ma wątpliwości, iż Putin wspiera prezydenta Syrii Baszara el-Asada, obawiając się wzrostu islamskiego ekstremizmu w regionie. W jego oczach USA i ich partnerzy spuścili z uwięzi siły ekstremizmu w kolejnych krajach Bliskiego Wschodu, od Iraku po Libię, Egipt i Syrię, wspierając zmiany przywództwa w tych krajach - pisze "NYT".   

Podczas gdy amerykańscy i europejscy przywódcy mówią o rosnących dowodach na użycie przez reżim Asada broni chemicznej, Rosja przestrzega przez zbyt pośpiesznym osądem. Zdaniem Moskwy taki pośpieszny osąd "może być postrzegany tylko jako pretekst", a prawdziwym motywem interwencji byłoby obalenie Asada - uważa "NYT". Według Rosjan broni chemicznej mogli w Syrii równie dobrze użyć rebelianci, by sprowokować międzynarodową interwencję, co sprawi, że konflikt przyjmie nowy obrót.

(mal)