Im więcej czasu spędzamy w zamknięciu, tym większy mamy problem z alkoholem. O problemie informują naukowcy na łamach “American Journal of Drug and Alcohol Abuse”. Tezę postawiono na podstawie ankiet. Ryzyko nadużywania alkoholu wzrasta wraz z depresją i wcześniejszymi epizodami upijania się. Rzadziej sięgamy po kieliszek, jeśli w domu mamy dzieci.
Badanie przeprowadzone przez ekspertów z University of Texas Health Science Center School of Public Health w Dallas podkreśla związek pomiędzy niebezpiecznym piciem a stresem życiowym wywołanym pandemią COVID-19 i związanym z nią lockdownem. Przebadano 1982 osoby dorosłe od połowy marca do połowy kwietnia. Każdy respondent pozostawał w zamknięciu średnio przez cztery tygodnie i spędzał 21 godzin dziennie w domu, a większość (72 proc.) nie wychodziła do pracy.
Na podstawie odpowiedzi naukowcy sklasyfikowali uczestników jako osoby pijące nadmiernie, pijące umiarkowanie oraz niepijące. Wśród analizowanych czynników były czas spędzony w domu, liczba dorosłych lub dzieci, z którymi mieszkali badani, obecne lub poprzednie epizody depresji oraz status zawodowy związany z lockdownem - na przykład obniżone wynagrodzenie.
Ogólnie rzecz biorąc prawie jedna trzecia (32 proc.) uczestników zgłosiła, że upija się podczas pandemii, przy czym osoby upijające się już wcześniej zwiększały spożycie. Natomiast ci, którzy się nie upijali - spożywali mniej więcej tyle samo alkoholu, co przed lockdownem.
Jak wykazała analiza danych, prawdopodobieństwo intensywnego spożywania alkoholu przez osoby nadużywające alkoholu (te, które wypiły pięć lub więcej drinków w ciągu dwóch godzin w przypadku mężczyzn i cztery lub więcej w przypadku kobiet) rosło o dodatkowe 19 proc. na każdy tydzień odstawienia.
Prawdopodobieństwo zwiększenia ogólnego spożycia alkoholu w przypadku osób upijających się było ponad dwukrotnie większe, niż w przypadku osób, które nie piły nadmiernie (60 proc. wobec 28 proc.), zwłaszcza osób z depresją lub chorobą w wywiadzie. Uczestnicy, którzy podczas pandemii pili w szkodliwych ilościach, jednorazowo wypijali średnio cztery, a maksymalnie siedem drinków. Ci, którzy się wcześniej nie upijali wypijali średnio dwa drinki na sesję.
Przebywanie podczas lockdownu z dziećmi minimalnie (o 26 proc.) zmniejszało prawdopodobieństwo sięgnięcia po butelkę.
Wydłużenie czasu spędzonego w domu jest stresorem życiowym, który wpływa na picie, a pandemia Covid-19 mogła zaostrzyć ten stres - mówi Sitara Weerakoon, doktorantka z University of Texas.
Naukowcy apelują teraz o nowe strategie interwencji i profilaktyki podczas lockdownu dla osób izolowanych, zagrożonych ryzykownym piciem. Ich zdaniem w przeciwnym razie mogą wystąpić długotrwałe konsekwencje zdrowotne.
Jak uważają autorzy, przyszłe badania powinny brać pod uwagę możliwość wystąpienia objawów depresji jako czynnika zmieniającego wpływ w relacji między czasem trwania lockdownu a upijaniem się. Potrzebne są także dodatkowe badania w celu opracowania najlepszego leczenia dla osób z zaburzeniami związanymi z używaniem substancji, które mogą być bardziej podatne na niekorzystne skutki zdrowotne.