Niemcy pozostają nieugięte w kontekście przekazania Ukrainie rakiet manewrujących taurus. Mimo zgody Stanów Zjednoczonych na ograniczone ataki dalekiego zasięgu, RFN nie zamierza dostarczyć Kijowowi swojej precyzyjnej amunicji. To jednak nie znaczy, że Niemcy pozostawią Ukraińców z pustymi rękoma. Na front dotrą tzw. mini taurusy.
Jak informuje dziennikarka RMF FM, Niemcy zamierzają już w grudniu przekazać Ukrainie pierwszą partię z puli 4 tys. sterowanych przez sztuczną inteligencję dronów. Informację potwierdził szef niemieckiego ministerstwa obrony Boris Pistorius.
To drony kamikadze, chwalone za duży zasięg, przenoszące ładunek zdolny zniszczyć rosyjski czołg i dość odporne na działanie systemów zakłócających.
Tzw. mini taurusy były już testowane w warunkach bojowych na wschodzie Ukrainy i zdały egzamin. Stąd decyzja o realizacji dużego zamówienia.
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz podtrzymuje swoją odmowę dostarczenia pocisków manewrujących dalekiego zasięgu taurus dla Ukrainy, nawet po zmianie kursu przez administrację USA - poinformował w poniedziałek zastępca rzecznika niemieckiego rządu Wolfgang Buechner.
Niemiecki minister obrony potwierdził później, że amerykańska zgoda na ograniczone ataki dalekiego zasięgu na terytorium Rosji, nie zmienił nic w kontekście decyzji Berlina.
Rzeczniczka niemieckiego ministerstwa obrony oświadczyła z kolei, że broń dostarczona przez Niemcy "jest bronią ukraińską, której Ukraina oczywiście może używać zgodnie z prawem międzynarodowym". Dodała, że żadna z dostarczonych Ukrainie przez Niemcy broni nie należy do kategorii broni dalekiego zasięgu.
Jak przekazał Reuters, Ukraina ma w nadchodzących dniach przeprowadzić pierwsze ataki z użyciem pocisków ATACMS o zasięgu około 300 km. Na zmianę decyzji USA miało wpłynąć rozmieszczenie przez Rosję na froncie północnokoreańskich wojsk lądowych.