Pomimo blisko trzech milionów bezrobotnych w Hiszpanii ponad jedna trzecia firm ma problemy ze znalezieniem pracowników. Setki tysięcy przedsiębiorców skarży się na brak rąk do pracy. W hotelarstwie i budownictwie ten deficyt wynosi ponad 50 proc. - zgodnie z ostatnimi Badaniami Aktywności Biznesowej przedstawionymi przez Bank Hiszpanii.
Lewicowy rząd Pedro Sancheza jest podzielony w sprawie sposobu rozwiązania strukturalnego problemu na rynku pracy.
Minister przeciwdziałania wykluczeniu społecznemu, zabezpieczenia społecznego i migracji Jose Luis Escriva opowiada się za zwiększeniem liczby imigrantów o profilach potrzebnych określonym sektorom gospodarki, podczas gdy minister pracy Yolanda Diaz domaga się szkolenia bezrobotnych w kraju i poprawienia im warunków pracy.
Według Escriva, imigrantom, którzy przyuczają się do deficytowych zawodów należy ułatwić zalegalizowanie pobytu w kraju.
Pakiet ustawodawczy w tej sprawie został już przedstawiony przez rząd w lipcu ub. roku. Inna z propozycji dotyczy umożliwienia bezpośredniego zatrudniania osób w kraju ich pochodzenia, podobnie jak w przypadku pracowników tymczasowych do zbiorów owoców i warzyw.
Według Banku Hiszpanii, obecnie 35 proc. firm deklaruje wakaty, najwięcej w hotelarstwie i budownictwie - ponad 50 proc.
Poszukiwani są także pracownicy z obszaru nowoczesnych technologii i cyfryzacji, transportu, rolnictwa i handlu.
Eksperci wskazują na istniejący strukturalny problem braku korelacji między kształceniem pracowników a potrzebami zatrudnienia ze strony przedsiębiorstw.