W Atenach rozpoczął się pierwszy strajk generalny od powstania rządu jedności narodowej w Grecji. Towarzyszyły mu wyjątkowo spokojne protesty pod parlamentem.
Organizatorem strajku w proteście przeciwko nowym planom oszczędności, które ma wprowadzić rząd premiera Lukasa Papademosa, były związki zawodowe reprezentujące 2,5 miliona zatrudnionych w sektorze publicznym i prywatnym, czyli prawie połowę ludzi czynnych zawodowo.
Sparaliżowany był transport kolejowy i żegluga. Bez zakłóceń działał natomiast transport lotniczy, a także giełda w Atenach. Normalnie jeździło też ateńskie metro. Rano i wieczorem na trzy godziny przestał kursować transport miejski. Zamknięty dla turystów był Akropol.
Do akcji dołączyli pracownicy służb oczyszczania miasta, lekarze, dziennikarze i pracownicy banków, a także wielu nauczycieli szkół podstawowych i średnich.
Był to jeden z najbardziej pokojowych protestów w Grecji od czasu, gdy w kraju przed prawie dwoma laty rozpoczął się kryzys zadłużenia. W akcji protestacyjnej uczestniczyło 20 tysięcy ludzi.
Zabijają nas. Zabijają robotników, zabijają greckiego ducha. Jesteśmy tutaj, aby im powiedzieć, że nie będziemy siedzieli cicho - powiedział Ewangelos Tutsas, 55-letni demonstrant.
Podczas dwudniowego strajku generalnego i zamieszek w październiku rannych zostało ponad 100 policjantów i demonstrantów. 20 osób aresztowano, a jedna osoba zmarła na atak serca, gdy policja użyła gazów łzawiących do rozproszenia tłumu.
We wtorek grecki parlament ma przyjąć budżet na 2012 rok, zakładający wymagane przez Unię Europejską i Międzynarodowy Fundusz Walutowy cięcia wydatków publicznych i wzrost podatków.
Ministrowie finansów państw strefy euro wyrazili w miniony wtorek w Brukseli zgodę, by zagrożona bankructwem Grecja otrzymała kolejną, wynoszącą 8 mld euro transzę pomocy finansowej UE i MFW. Warunkiem uzyskania międzynarodowej pomocy jest wdrożenie zakrojonego na szeroką skalę programu oszczędności.