Niebieskie tsunami w Zgromadzeniu Narodowym; prawicowy potop - to komentarze we Francji po miażdżącym zwycięstwie rządzącej centroprawicy Nicolosa Sarkozy'ego w pierwszej turze wyborów parlamentarnych.
Według prognoz, w drugiej turze obóz prezydencki może zdobyć aż 3/4 mandatów poselskich. Lewicowa opozycja alarmuje, że Sarkozy zacznie rządzić Francją jak despota, bo będzie miał w rękach całą władzę.
Opozycyjnych posłów prawdopodobnie nie będzie w parlamencie zbyt wielu. Nie należy jednak zapominać, że mimo wszystko będą oni mieli do dyspozycji cały arsenał demokratycznych instytucji, które uniemożliwiają autorytarne wypaczenia – np. Trybunał Konstytucyjny czy też Radę Państwa, która jest we Francji organem prawnym, sprawdzającym zgodność nowych dekretów i ustaw np. z międzynarodowymi konwencjami, traktatami itd. Dyktatura więc Francji nie grozi.
Tak naprawdę socjaliści wpadają w panikę z innego powodu – będą mieli problemy finansowe, ponieważ we Francji partie polityczne dostają publiczne subwencje wprost proporcjonalnie do liczy posłów i oddanych na nich głosów.