Słońce, plaże i karnawał - z tym kojarzy się Rio de Janeiro. Ale miasto ma też drugie, mroczne oblicze. To Favele, dzielnice nędzy i królestwo handlarzy narkotyków. Żyje w nich blisko milion ludzi.
Największa favela w Rio to Racinha, pełna huku, krzyków i wystrzałów. Śmietnik wielkiego miasta, życie na krawędzi – opowiadają mieszkańcy. Wąskie uliczki, rozpadające się domy, sterty odpadów i uzbrojeni po zęby ludzie. To żołnierze gangów narkotykowych. Oni tu rządzą - mówi Marco, przewodnik naszego korespondenta.
To oni o wszystkim decydują: np. czy można nagrywać i fotografować. Dyskusji nie ma, bo trudno dyskutować z dziećmi wymachującymi pistoletami. Zdjęć nie lubią, bo boją się, że dostanie je policja. Sami funkcjonariusze posterunki mają na granicy faveli – do środka prawie nigdy się nie zapuszczają.
Gdy już wchodzą, dochodzi do regularnych bitew. Strzelają do wszystkich. Ludzie bardziej boją się policjantów niż bandytów - twierdzi Marco. Ale strzały słychać codziennie – tak narkotykowi gangsterzy wyrównują rachunki. W ostatnim miesiącu zginęło kilkanaście osób.
Dzielnice przestępczości i nędzy wciąż się rozrastają. Dają pracę i stanowią bezpieczne zaplecze dla handlarzy narkotyków. Jest to też miejsce, gdzie można bardzo tanio kupić narkotyki. A kontrolowanie uzależnionych jest już znacznie prostsze. Teoretycznie powinny z tym walczyć władze – praktyka jest jednak inna. Posłuchaj korespondencji Jana Mikruty: