Rosjanie bezprawnie zajmują pod Sztokholmem cały blok. Nie remontują go, na pytania o czynsz zasłaniają się immunitetem dyplomatycznym. Na zewnątrz powiewa rosyjska flaga. Na ścianach wiszą kamery monitoringu, a w środku widać podobno lustra weneckie. Lokalne media zidentyfikowały w środku kilku oficerów rosyjskiego wywiadu. Próby zmuszenia Rosjan do opuszczenia zaniedbanego budynku spełzają na niczym. Gdy władze gminy próbowały odciąć wodę w bloku, interweniował szwedzki MSZ. I potwierdził jego dyplomatyczny status.
"To nie był zwykły blok, było coś w nim podejrzanego" - wspomina jeden ze szwedzkich parlamentarzystów, który mieszkał w budynku jako dziecko. Siedmiopiętrowy dom wyspie Lidingoe pod Sztokholmem jest od lat zajmowany przez rosyjskich agentów wywiadu, wszyscy o tym wiedzą i nic nie da się z tym zrobić.
Przy wejściu dwie, nieco zniszczone tablice informują po szwedzku i rosyjsku, że mieści się tu "Przedstawicielstwo Handlowe Federacji Rosyjskiej". W środku próżno jednak szukać biur. Są za to mieszkania zajmowane przez Rosjan, wśród których szwedzka telewizja SVT zidentyfikowała między innymi Nikołaja Banatowa, oficera wywiadu wojskowego GRU i Michaiła Kiselewa, który figuruje na liście płac rosyjskiego wywiadu zagranicznego SVR.
Dziś budynek wymaga remontu. W elewacji widać dziury, ale lokatorom nigdy nie zależało na inwestycjach w nieruchomość, do której nie mają prawa.
Formalnie właścicielem bloku jest Szwed Stefan Haege, który w 2014 roku nabył nieruchomość na licytacji. Wcześniej należała ona do niemieckiego biznesmena Franza Sedelmayera, a wcześniej została nakazem sądowym odebrana Federacji Rosyjskiej.
Rosjanie nie oddali budynku i nie zamierzają tego zrobić. Ignorują także wezwania do zapłaty czynszu. Szwedzki właściciel postanowił w końcu wystąpić na drogę prawną przeciwko Federacji Rosyjskiej. Miesięczny czynsz wynosi tam około 25 tys. euro. Rosjanie za każdym razem zasłaniają się immunitetem dyplomatycznym. I mają ku temu podstawy.
Władze gminy Lidingoe bezskutecznie próbowały odciąć Rosjanom wodę z powodu zaległości w płaceniu rachunków. Wszystko na nic. Gmina została powstrzymana przez szwedzkie MSZ, które potwierdziło status dyplomatyczny tego miejsca. Z tego samego powodu policja umorzyła śledztwo w sprawie przestępstw, o jakie podejrzani byli mieszkańcy bloku. W 2016 roku jeden z Rosjan został oskarżony o pobicie, a inny o znaczne przekroczenie prędkości.
Budynek powstał w latach 60., początkowo mieścił biura radzieckiego przedstawicielstwa handlowego, gdzie praktyki odbywał nawet syn Leonida Breżniewa, Jurij. Znajdowały się tam również mieszkania służbowe.