Prezydent Filipin Rodrigo Duterte przyznał się po raz pierwszy, że wyraził zgodę na pozasądowe zabójstwa w ramach kampanii antynarkotykowej prowadzonej od ponad dwóch lat przez jego rząd.
Duterte poinformował o tym w czwartkowym przemówieniu w pałacu prezydenckim w Manili. Jaka jest moja wina? Czy ukradłem chociaż jedno peso (waluta Filipin - PAP) - powiedział prezydent. Moim jedynym grzechem są pozasądowe zabójstwa - dodał. Zapewnił również, że nie zamierza kończyć swojej krwawej antynarkotykowej kampanii.
Rzecznik prezydenta zastrzegł jednak, że słowa jego szefa "były żartobliwe" i "nie powinny być rozumiane dosłownie". Inaczej interpretuje je dyrektor organizacji Human Rights Watch w Azji Brad Adams, który ocenił, że wypowiedź Dutertego "powinna zakończyć wszelkie wątpliwości dotyczące winy prezydenta".
Do tej pory filipiński przywódca odpierał zarzuty, że pozasądowe zabójstwa są autoryzowane przez państwo - odnotowują media. Jego czwartkowe słowa mogą mieć znaczenie podczas trwającego obecnie wstępnego śledztwa Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK) w sprawie zarzutów o domniemane zbrodnie przeciwko ludzkości popełnione przez rząd Dutertego podczas "wojny z narkotykami".
Łączna liczba ofiar śmiertelnych trwającej od ponad dwóch lat antynarkotykowej operacji wynosi - według oficjalnych rządowych danych - 4854. Międzynarodowe organizacje praw człowieka oraz wpływowy na Filipinach Kościół katolicki wskazują jednak, że liczba ta jest znacznie zaniżona, a funkcjonariusze służb bezpieczeństwa tuszują wiele morderstw.
Po zdecydowanym zwycięstwie w wyborach prezydenckich w 2016 roku Duterte upoważnił policję do brutalnych działań wobec handlarzy narkotyków, zachęcając funkcjonariuszy do zabijania podejrzanych i obiecując im ochronę przed potencjalnymi śledztwami.
Rząd w Manili odpierał jednak do tej pory zarzuty o pozasądowe zabójstwa. Sami funkcjonariusze służb bezpieczeństwa często utrzymują, że byli zmuszeni do zabijania podczas prób zatrzymań, bo podejrzani stawiali opór.
Duterte, który w 2015 roku przyznał się do zabicia trzech osób, wielokrotnie podkreślał, że na Filipinach jest 4 mln uzależnionych od narkotyków, a walka z handlarzami tych nielegalnych substancji jest jego obowiązkiem jako prezydenta. Mimo ostrego języka i brutalnych metod prezydent cieszy się szerokim poparciem, a jego zwolennicy podkreślają, że kampania antynarkotykowa wydatnie przyczynia się do poprawy bezpieczeństwa w kraju.
Problem narkomanii dotyczy szczególnie biednych Filipińczyków. Wielu z nich jest uzależnionych od taniej, produkowanej w Chinach metamfetaminy, nazywanej "szabu".
(az)