Donald Trump został postrzelony w ucho podczas sobotniego wiecu wyborczego w Butler w Pensylwanii. Były prezydent USA padł na ziemię podczas przemówienia, trzymając się za głowę, po czym został eskortowany do swojego pojazdu przez agentów Secret Service. "Wszystko z nim w porządku" - przekazał sztab kandydata republikanów.

Do próby zabójstwa Donalda Trumpa doszło kilka minut po rozpoczęciu przemówienia w Butler, ok. 50 km od Pittsburgha. Chwilę po tym, jak dało się usłyszeć dwa strzały, były prezydent upadł na ziemię, trzymając się za ucho, po czym został przykryty przez chroniących go agentów Secret Service.

Były prezydent USA z zakrwawioną twarzą i uchem wstał na nogi o własnych siłach, machając pięścią w stronę tłumu, na co tłum odpowiedział skandowaniem "USA!". Chwilę po upadku kandydata republikanów słychać było serię strzałów oddanych przez służby. Rzecznik Trumpa Steven Cheung poinformował, że byłemu prezydentowi nic się nie stało.

Jak poinformowała w wydanym oświadczeniu Secret Service, zamachowiec "oddał kilka strzałów w stronę sceny z podwyższonego miejsca poza miejscem zgromadzenia" i został zabity. Dodała, że zginął jeden z uczestników wiecu, zaś dwie kolejne zostały ranne i są w stanie krytycznym.

Sobotni wiec miał być ostatnim wystąpieniem Donalda Trumpa przed rozpoczynającą się w poniedziałek w Milwaukee konwencją wyborczą republikanów, na której zostanie oficjalnie wybrany na kandydata partii na prezydenta.

Zamachowiec strzelał z dachu pobliskiego budynku

Jak poinformowało Federalne Biuro Śledcze (FBI), "osobą zamieszaną" w nieudany zamach na Donalda Trumpa to 20-letni mieszkaniec stanu Pensylwania Thomas Matthew Crooks. Mężczyzna - jak pisaliśmy wyżej - został zabity przez służby.

Wcześniej podczas konferencji prasowej szef FBI w Pittsburghu Kevin Rojek mówił, że motywy działania zamachowca nie są znaneOficer FBI podał, że służby nie mają jeszcze pewności, czy sprawca działał sam.

Jeden z uczestników wydarzenia powiedział telewizji BBC, że widział zamachowca układającego się do strzału z karabinem na dachu pobliskiego budynku oddalonego od ponad 100 metrów.

Mężczyzna stwierdził, że stojący nieopodal ludzie wskazywali go policji na kilka minut przed oddaniem przez niego strzałów.

Prokurator okręgowy hrabstwa Butler Richard Goldinger przyznał, że nie wie, jak zamachowiec mógł znaleźć się w miejscu, w którym był i zapowiedział, że będzie to przedmiotem śledztwa.

FBI wszczęło śledztwo

Federalne Biuro Śledcze (FBI) wszczęło śledztwo w sprawie zamachu na życie Donalda Trumpa.

Już dzisiaj kongresmeni otrzymają sprawozdanie przedstawicieli Secret Service, a Izba Reprezentantów planuje zorganizować specjalne wysłuchanie w tej sprawie, na które wezwie szefa tej służby. Pytań bez wątpienia jest mnóstwo, również takich, który dotyczą m.in. zabezpieczenia wiecu byłego prezydenta USA oraz reakcji służb.

Wiadomo, że w ostatnim czasie zwiększono ochronę Trumpa. Amerykański korespondent RMF FM Paweł Żuchowski zauważył, że każdemu byłemu przywódcy USA przysługuje ochrona, ale wraz z upływem lat jest ona zmniejszana. Jednak w przypadku Trumpa, który jest kandydatem republikanów w nadchodzących wyborach, została ona zwiększona.

"Usłyszałem świst"

Donald Trump skomentował zamach na swoje życie w mediach społecznościowych.

"To niewiarygodne, że coś takiego mogło mieć miejsce w naszym kraju. Na razie nic nie wiadomo o zamachowcu, który już nie żyje. Zostałem postrzelony kulą, która przebiła górną część prawego ucha. Od razu wiedziałem, że coś jest nie tak, usłyszałem świst, strzały i od razu poczułem, jak kula przebija skórę. Było dużo krwawienia i wtedy zrozumiałem, co się dzieje. BOŻE BŁOGOSŁAW AMERYKĘ!" - napisał.

Były prezydent USA podziękował organom ścigania za szybką reakcję i złożył kondolencje rodzinie zabitego uczestnika wiecu oraz drugiej, poważnie rannej osobie.

"W Ameryce nie ma miejsca na tego rodzaju przemoc"

Prezydent Joe Biden potępił akt w krótkim wystąpieniu telewizyjnym w swoim domu wakacyjnym w Rehoboth Beach w stanie Delaware. Jego sztab wyborczy poinformował, że wstrzymał emisję spotów wyborczych.

W Ameryce nie ma miejsca na tego rodzaju przemoc, to jest chore. Musimy zjednoczyć ten kraj. Nie możemy pozwolić, aby coś takiego się wydarzało. Nie możemy tacy być. Nie możemy tego tolerować - powiedział gospodarz Białego Domu. Idea, że dochodzi w Ameryce do przemocy politycznej, jest nie do pomyślenia. (...) Wszyscy, wszyscy muszą ją potępić, wszyscy - dodał.

Prezydent stwierdził, że próbował dodzwonić się do Trumpa, lecz ten jest obecnie badany przez lekarzy i jest w dobrym stanie. Zapowiedział, że skontaktuje się z nim tak szybko, jak to możliwe.