Rosja uważa, że ma nieformalne porozumienie z syryjskimi rebeliantami z grupy Hajat Tahrir asz-Szam (HTS), które pozwala jej na obecność w bazach wojskowych w Humajmim i Tartusie - podał Bloomberg. Z kolei amerykański Instytut Studiów nad Wojną pisze, że upadek reżimu Baszara al-Asada sprawi, iż Rosja szybko zacznie zakładać nowe bazy na kontynencie afrykańskim, przede wszystkim we wschodniej części Libii.
Rosyjskie siły wciąż stacjonują w morskiej bazie w Tartusie oraz w lotniczej bazie Humajmim, położonych w zachodniej Syrii, w prowincji Lattakia. Ich obecność jest wynikiem wsparcia, jakiego Rosja udzielała obalonemu reżimowi Baszara al-Asada.
Mimo że Rosja aktywnie uczestniczyła w zwalczaniu HTS i innych grup rebelianckich, wiceszef rosyjskiego MSZ, Michaił Bogdanow, powiedział w czwartek, że Rosja liczy na utrzymanie baz, by "kontynuować walkę z międzynarodowym terroryzmem". Zaznaczył jednak, że decyzja dotycząca dalszego losu rosyjskich sił jeszcze nie zapadła.
Wywodząca się z al-Kaidy HTS, która sformowała rząd tymczasowy w Syrii, jest uznawana przez ONZ, USA i inne państwa za organizację terrorystyczną. Według NBC News administracja Bidena rozważa zniesienie tej klasyfikacji, jeśli nowe syryjskie władze zrealizują swoje obietnice dotyczące ochrony mniejszości w Syrii.
Tymczasem rosyjskie media państwowe i urzędnicy tuż po upadku Asada przestały nazywać rebeliantów "terrorystami".
Wicerzeczniczka Pentagonu Sabrina Singh powiedziała w środę, że Rosja "konsoliduje" wojska w Syrii, lecz nie zaobserwowano dotąd wycofywania się ich.
Szczególnie ważna dla rosyjskich interesów jest baza w Tartusie, będąca jedynym rosyjskim portem na Morzu Śródziemnym i punktem wsparcia rosyjskich sił w Afryce.
Zdaniem Instytutu Studiów nad Wojną - amerykańskiego think tanku - upadek syryjskiego reżimu Baszara al-Asada sprawi, że Rosja szybko zacznie zakładać nowe bazy na kontynencie afrykańskim, przede wszystkim we wschodniej części Libii.
Po utracie Syrii, najbardziej prawdopodobnym wyborem dla Rosji, poszukującej nowych baz wojskowych, jest - według ISW - Libia, gdzie Moskwa już rozwija swoje obiekty militarne i buduje magazyny broni w bazach lotniczych Birak oraz Al-Dżufra. W tej ostatniej lokalizacji, pustynnej bazie położonej kilka kilometrów na północ od miasta Hun, rosyjscy najemnicy z byłej Grupy Wagnera szkolą siły lojalne generałowi Chalifie Haftarowi, który - na czele Libijskiej Armii Narodowej (LNA) - kontroluje wschodnią część podzielonego kraju.
Haftar, wspierany przez Rosję w walce z zachodnią, uznawaną przez ONZ, częścią Libii ze stolicą w Trypolisie, był jednym z najbliższych sojuszników Asada. Obu łączył brutalny sposób sprawowania władzy, obaj byli też oskarżani o współpracę przy przemycie i handlu narkotykami, które przynosiły ich reżimom kolosalne zyski. Jednym z dowodów na tę współpracę było zatrzymanie w 2020 r. - przez egipskie służby celne - statku z czterema tonami haszyszu na pokładzie płynącego z Syrii do Bengazi w Libii. W tym samym czasie obie strony zobowiązały się też do wspólnego "stawienia czoła tureckiej ingerencji i agresji przeciwko obu krajom", według magazynu "Defence News".
W zamian za rosyjską broń i szkolenia Haftar od dawna obiecuje Rosji dostęp do libijskiego portu w Tobruku, gdzie dotychczas uzbrojenie to napływało z kontrolowanej przez Moskwę syryjskiej bazy morskiej w Tartusie. Dzięki Haftarowi wschodnia Libia stała się dla Rosji przystankiem w drodze do innych krajów Afryki, gdzie Kreml skutecznie wypiera wpływy Zachodu.
Mocne usadowienie się Rosji na północnym brzegu Afryki może zagrozić polityce energetycznej Unii Europejskiej, która od czasu inwazji Rosji na Ukrainę na pełną skalę w lutym 2022 r. zdywersyfikowała swoje dostawy energii i importuje gaz z Egiptu i Algierii.
Unia, jak przypomina w swoim raporcie wydawany w Londynie magazyn "Africa Confidential", zaangażowała się również w inwestycje w zieloną energię w Egipcie, Mauretanii i Tunezji. Większa obecność Rosji w Libii mogłaby zakłócić ten delikatny system zależności i dodatkowo zniweczyć z trudem wypracowywane porozumienie pokojowe między obiema częściami podzielonego kraju.