Już o 24 ofiarach śmiertelnych mówią amerykańskie służby w kontekście pożarów, które wybuchły w okolicach Los Angeles. Co więcej, problemem jest sama identyfikacja ofiar. Na miejscu jest korespondent RMF FM Paweł Żuchowski.
O powiększeniu smutnej statystyki poinformowali w niedzielę urzędnicy z Departamentu Lekarza Sądowego (DME) hrabstwa Los Angeles.
Wszystkie zgony związane z pożarami są przypisywane albo pożarowi Palisades, który strawił ponad 9710 hektarów i jest opanowany tylko w 11 proc., albo Eaton w pobliżu Pasadeny, który zniszczył niemal 5670 hektarów terenu i jest opanowany w 27 proc.
Jak podała lokalna telewizja KTLA, powołując się na urzędników, 16 osób zginęło w pożarze Eaton, a osiem w wyniku pożaru Palisades. DME współpracuje z lokalnymi organami ścigania w sprawie zgłaszanych ofiar śmiertelnych w hrabstwie Los Angeles.