Toksyczne chemikalia, płynące rzeką Sungari, dotarły do miasta Harbin na północy Chin. Jak podaje internetowy portal BBC, powołując się na informacje ze źródeł lokalnych, plama benzenu ma długość około 80 kilometrów. To skutek wybuchu w fabryce petrochemicznej sprzed 11 dni.
Sungari jest głównym źródłem zaopatrzenia 5-milionowego Harbinu w wodę pitną, stąd też czerpana jest woda na potrzeby mieszkańców położonego nad Amurem rejonu rosyjskiego Chabarowska.
Poziom benzenu w Sungari przekracza 108 razy dopuszczalne krajowe normy - potwierdził chiński urząd ds. ochrony środowiska. Harbin od poniedziałku nie ma wody - butelkowaną wodę pitną przywozi się tam z innych chińskich miast. Zamknięto szkoły, wielu mieszkańców wyjechało z miasta.
Chińskie władze dopiero wczoraj przyznały, że 10 dni temu doszło do wypadku w zakładach petrochemicznych i rzeka Sangari została poważnie zanieczyszczona trującymi związkami chemicznymi, w tym używanym w przemyśle silnie rakotwórczym benzenem. Wypadek może też zagrozić mieszkańcom całego rosyjskiego dorzecza Amuru.
Najbardziej zagrożone są tereny Żydowskiego Obwodu Autonomicznego w Kraju Chabarowskim. Wprowadzono tam już ścisłą kontrolę ujęć wody pitnej w związku z obawami, że toksyczne związki chemiczne mogą wraz z wodami Sungari spowodować skażenie wód Amuru.
Rosyjskie źródła sądzą, że zatruta benzenem woda dotrze do Amuru (do którego wpływa Sungari) prawdopodobnie w czasie weekendu.