Pięć lat temu amerykańscy komandosi zabili w domu pod Islamabadem najbardziej poszukiwanego człowieka na świecie - Osamę bin Ladena. Przywódca Al-Kaidy był ścigany przez służby wielu krajów przez dekadę w związku z zamachami na World Trade Center.
Osama bin Laden urodził się w Arabii Saudyjskiej w 1957 albo 1958 r. jako siedemnaste z 52 dzieci Muhammada bin Ladena, zamożnego przedsiębiorcy budowlanego, który otrzymywał lukratywne kontrakty rządowe na budowę meczetów czy autostrad i rezydencji i dorobił się pokaźnego majątku, szacowanego na ponad dwa mld dolarów (w latach 50. XX wieku). Muhammad bin Laden urodził się w Jemenie, a matka Osamy była obywatelką Arabii Saudyjskiej.
Według twórcy książki "Al-Kaida. Bractwo terroru" Paula L. Williamsa "Osama wychowywał się w domu religijnych wahhabitów i podobnie jak jego bracia i siostry uczył się w szkole wahhabickiej". Wahhabizm to muzułmańska doktryna religijno-polityczna głosząca powrót do pierwotnej czystości islamu.
Osama bin Laden studiował następnie inżynierię lądową i handel na prestiżowym uniwersytecie Króla Abdula Aziza w Dżuddzie w Arabii Saudyjskiej, na którym to związał się w 1973 r. z ugrupowaniami islamistycznymi. Był jednym ze zwolenników radykalnego muzułmańskiego duchownego Abdullaha Azzama, który głosił konieczność walki wszystkich wiernych o utworzenie państwa islamskiego.
W 1979 r. wojska Związku Radzieckiego wkroczyły do Afganistanu i niedługo po tym bin Laden i Azzam udali się do graniczącego z tym państwem pakistańskiego miasta Peszawar, aby dołączyć do bojowników walczących z Sowietami - mudżahedinów, wspieranych później - także finansowo - przez amerykańską CIA. Williams podkreśla, że bin Laden tworzył w Afganistanie tzw. Biuro Służb, które organizowało werbunek i transport rekrutów z wielu stron świata.
Tam nawiązał kontakty z osobami, z którymi w 1988 r. założył Al-Kaidę (Bazę). Pierwotnie organizacja miała koncentrować się na symbolicznych aktach terroru, a nie skomplikowanych kampaniach zbrojnych. Po wycofaniu się Związku Radzieckiego z Afganistanu, które miało miejsce w 1989 r., bin Laden powrócił do Arabii Saudyjskiej, gdzie podjął dalsze wysiłki w celu rozbudowy swojej organizacji. Rijad odrzucił jego propozycję, aby po ataku Iraku na Kuwejt w 1990 r. wysłać do pilnowania granic "afgańskich Arabów". Jeszcze w tym samym roku zaczął krytykować Arabię Saudyjską za pomoc "niewiernym" czyli Stanom Zjednoczonym w walce z Irakiem.
To właśnie wtedy wystąpił przeciwko władzom w Waszyngtonie. Obecność amerykańskich żołnierzy na ziemiach muzułmańskich - głównie Arabii Saudyjskiej, gdzie znajdują się główne sanktuaria islamu - uznał za zbezczeszczenie świętych ziem wyznawców islamu. Po wojnie w Zatoce Perskiej Waszyngton wyznaczył za głowę bin Ladena nagrodę w wysokości 5 mln dolarów.
Zaniepokojone aktywnością wahhabity władze w Rijadzie w 1991 r. odebrały mu paszport, a sam bin Laden przeniósł się do Sudanu. To tam przygotowano pierwszy poważny zamach - rok później w hotelu w jemeńskim mieście Aden wybuchła bomba. W budynku wcześniej przebywali amerykańscy żołnierze, którzy mieli tam przystanek po drodze na misję pokojową w Somalii. W sudańskich obozach szkoleniowych, założonych przez bin Ladena, przygotowywani byli m.in. somalijscy bojownicy, którzy w 1993 r. zabili w Mogadiszu 18 żołnierzy USA. Wiele też wskazywało, że to Al-Kaida stała za zamachem na World Trade Center w Nowym Jorku z 1993 r. Bojownicy szkoleni w ośrodkach bin Ladena stali też za próbą zamachu na egipskiego prezydenta Hosniego Mubaraka w 1995 roku, a także atakiem bombowym na amerykańskie centrum szkoleniowe w Rijadzie.
W 1994 r. władze Arabii Saudyjskiej odebrały mu obywatelstwo, gdy ogłosił "fatwy" potępiające Stany Zjednoczone i saudyjską rodzinę królewską. Dwa lata później, pod presją Waszyngtonu, rząd sudański wydalił go z kraju i zmusił do powrotu do Afganistanu. Tam Saudyjczyk ukrywał się w górach niedaleko Kandaharu, skąd kierował antyamerykańskimi akcjami terrorystów na świecie.
To właśnie Al-Kaida przyznała się do dwóch zamachów z 1998 r. - na ambasady USA w Kenii i Tanzanii. Zginęły w nich 224 osoby. Po atakach USA przeprowadziły nalot na domniemaną siedzibę bin Ladena w Afganistanie oraz fabrykę chemiczną w Sudanie. Sam bin Laden jednak nie ucierpiał w ataku. Waszyngton wyznaczył za jego głowę kolejną nagrodę - 25 mln dolarów, a później 50 mln USD.
Dwa lata później mała łódź wyładowana materiałami wybuchowymi uderzyła w kadłub okrętu amerykańskiej marynarki wojennej USS Cole zacumowanego w Jemenie; zginęło 17 marynarzy.
Wreszcie bin Laden wziął na siebie odpowiedzialność za zorganizowanie bezprecedensowego ataku terrorystycznego 11 września 2001 roku w USA i śmierć prawie 3 tys. osób, które zginęły pod gruzami nowojorskiego World Trade Center, Pentagonu i na pokładach czterech porwanych przez terrorystów samobójców samolotów pasażerskich.
Przez 9 lat po ataku z 11 września wojska USA bezskutecznie poszukiwały bin Ladena. Według początkowych doniesień miał on przebywać w Afganistanie w rejonie Tora Bora przy granicy z Pakistanem. Potem administracja USA wielokrotnie powtarzała, że nie wiadomo, gdzie jest terrorysta.
Jednak 2 maja 2011 r. (1 maja wg czasu w USA) przywódca Al-Kaidy został zabity w swej siedzibie w miejscowości Abbottabad na północ od Islamabadu w Pakistanie. Cała akcja przeciwko bin Ladenowi trwała mniej niż 40 minut. Jak podawali wyżsi przedstawiciele amerykańskiej administracji państwowej, do bin Ladena dotarto po ponad czterech latach śledzenia jednego z jego zaufanych kurierów oraz jego brata - przy czym trop ten uzyskano dzięki zeznaniom osób zatrzymanych po 11 września 2001 r.
Zdaniem kierownik Katedry Arabistyki i Islamistyki Uniwersytetu Warszawskiego prof. Katarzyny Pachniak śmierć bin Ladena nie wpłynęła na "zniwelowanie lub redukcję działań terrorystycznych" na świecie.
Jak się okazało, terrorystyczny fundamentalizm muzułmański ma nie tylko jedno oblicze. Uważano bardzo długo, że bin Laden to jego symbol, ale jak się okazało - wcale tak nie było. (...) Sama ideologia nie zniknie, bo ona jest obecna w islamie od bardzo dawna, jest wpisana nawet w jego początki - chęć powrotu do źródeł - tłumaczyła PAP prof. Pachniak, odnosząc się do sytuacji, w której niedługo po śmierci przywódcy Al-Kaidy Zachód walczy już z inną organizacją - Państwem Islamskim (IS).
Moim zdaniem ta śmierć nie przyniosła spodziewanego rezultatu. W kwestii symbolicznej miało to znaczenie, natomiast zastanawiam się, czy nie bardziej dla Zachodu niż właśnie dla państw muzułmańskich. (...) Myślę, że dla Amerykanów to była ważna sprawa, iż ten człowiek, który doprowadził do tego potwornego zamachu (11 września 2001 r.), który ich upokorzył, został pokonany. Więc tutaj z tej strony kwestia symboliczna była bardzo ważna, z drugiej natomiast - zaostrzyła ona nastroje antyzachodnie, ale jak widać - terroryzmu nie zlikwidowała - podsumowała prof. Pachniak.
(MN)