Unia Europejska żąda uwolnienia zatrzymanego wczoraj białoruskiego przywódcy opozycji Aleksandra Kozulina. Polityk został przewieziony do aresztu w mieście Żodino - mińskie areszty są już bowiem przepełnione.
O losach Kozulina niewiele może powiedzieć także Aleksander Milinkiewicz. W rozmowie z RMF stwierdził jedynie, iż wie, że przeciw Kozulinowi toczy się sprawa kryminalna:
We wczorajszym wiecu – krwawo spacyfikowanym przez milicję – wzięło udział około 7 tys. osób. Podczas milicyjnej akcji rannych zostało kilka osób, kilkaset - zatrzymano. Wśród aresztowanych był także jeden z liderów opozycji Aleksander Kozulin.
Za zajścia po proteście liderzy białoruskiej opozycji wzajemnie się oskarżają. Aleksander Milinkiewicz jako "prowokację" ocenił działania Aleksandra Kozulina, który wezwał uczestników wiecu, by pójść pod areszt, do którego odwieziono aresztowanych z miasteczka namiotowego. To właśnie wtedy doszło do bezpośredniego starcia z milicją.
Myślę, że będzie coraz więcej prowokacji ze strony milicji, bo – jak mówią – w ostatnim czasie władza całkiem postradała rozum - powiedział jeden z uczestników manifestacji.
Lider zjednoczonej opozycji Aleksander Milinkiewicz nie ma wątpliwości, że na całym zajściu najbardziej ucierpi właśnie opozycja, bo ludzie oczekują pokojowych przemian, a nie gwałtownych rewolucji.
Na razie jednak to właśnie Unia Europejska, a w szczególności Polska stała się obiektem ataku ze strony reżimowej białoruskiej telewizji, zarzucającej jej inspirowanie zamieszek w stolicy.