Rząd USA stanowczo sprzeciwia się budowie bałtyckiego gazociągu Nord Stream 2. Według informacji portalu tygodnika "Spiegel" na razie jednak nie będzie żadnych sankcji - ku zdenerwowaniu republikanów w Kongresie.

Według informacji "Spiegela", administracja prezydenta USA Joe Bidena nie chce na razie nakładać sankcji na Nord Stream AG i jej prezesa Matthiasa Warniga.

Zarówno firma, jak i sam Warnig znajdą się w najnowszym raporcie o sankcjach, który rząd USA wkrótce przedstawi Kongresowi. Zgodnie z informacjami z niemiecko-amerykańskich kręgów negocjacyjnych, przyznano im jednak tak zwane zwolnienie, a zatem są one zawieszone do czasu przedłożenia kolejnego sprawozdania za trzy miesiące.

Według informacji gazety, niemiecki rząd jest świadomy decyzji Waszyngtonu.

Odstąpienie od surowych sankcji, o czym po raz pierwszy poinformował amerykański portal informacyjny Axios, jest sygnałem ustępstwa ze strony Bidena, który jest zdecydowanym przeciwnikiem gazociągu i znajduje się pod ogromną presją polityczną w związku z tym projektem. Bo rura, która ma doprowadzić rosyjski gaz do Niemiec przez Morze Bałtyckie, jest ostro krytykowana nie tylko przez republikanów, ale także przez wielu demokratów w Kongresie USA. Obie strony skarżą się, że gazociąg wspiera reżim prezydenta Rosji Władimira Putina, a także przyczynia się do odcięcia Ukrainy od dostaw energii z Rosji. Rurociąg był już kluczowym punktem spornym w stosunkach niemiecko-amerykańskich za rządów poprzednika Bidena, Donalda Trumpa.


Co na to polski MSZ?

MSZ analizuje informacje o zamiarze rezygnacji przez administrację Stanów Zjednoczonych z nałożenia sankcji wobec spółek budujących gazociąg Nord Stream 2 - powiedział wiceminister spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk.

"Dotarły do nas te doniesienia, w tej chwili je weryfikujemy, ale jest jeszcze za wcześnie, żeby się do nich odnosić" - powiedział wiceszef MSZ podczas briefingu prasowego.