Dwaj mężczyźni, zatrzymani w związku z wieczorną ewakuacją jarmarku bożonarodzeniowego przy Breitscheidplatz w Berlinie, złożyli wyjaśnienia, ale nie zostali aresztowani - poinformowała rzeczniczka berlińskiej policji. Jak przekazała, ewakuacja podyktowana była szczególnym wyczuleniem służb.
W zakończonej tuż przed godziną 23:00 akcji uczestniczyło 350 policjantów i specjalnie szkolone psy. Ewakuowano rozlokowany na Breitscheidplatz jarmark bożonarodzeniowy i pobliski kościół poświęcony pamięci cesarza Wilhelma, zwany popularnie Kościołem Pamięci (Gedächtniskirche). Przez cały czas trwania akcji na stacji Breitscheidplatz nie zatrzymywały się pociągi naziemnej kolejki miejskiej S-Bahn.
Powodem "szczególnej ostrożności i wyczulenia policji" była lokalizacja.
Już raz doszło w tym miejscu do terrorystycznego ataku: w 2016 roku pochodzący z Tunezji Anis Amri wjechał samochodem ciężarowym ukradzionym polskiemu kierowcy w ludzi odwiedzających jarmark bożonarodzeniowy tuż przy eleganckiej Kurfürstendamm. Zginęło wówczas 12 ludzi.
Teraz, jak podaje agencja dpa, uwagę funkcjonariuszy zwróciło "dziwne zachowanie" dwóch syryjskich mężczyzn, z których jeden okazał się przybyszem z Nadrenii Północnej-Westfalii, a drugi mieszkańcem Berlina - noszącym takie samo nazwisko jak poszukiwany w USA listem gończym przestępca. Wywołało to - jak wyjaśniła rzeczniczka policji - zdwojoną czujność funkcjonariuszy. Równocześnie jednak rzeczniczka podkreśliła, że zbieżność nazwisk okazała się całkowicie przypadkowa.
Dziennik "Die Welt" napisał jednak na swej stronie internetowej - powołując się na sugestie ze strony urzędników ministerstwa spraw wewnętrznych - że potencjalne zagrożenie zamachem terrorystycznym istniało, ale "zostało skutecznie wyeliminowane dzięki akcji policji".