Horror we francuskich Alpach! Żandarmeria odnalazła tam nowe szczątki 9-letniej Maelys, która zaginęła prawie pół roku temu w czasie wesela w miejscowości Pont-de-Beauvoisin. Będę one precyzyjnie analizowane, bo były żołnierz Nordahl Lelandais, który przyznał się do jej zabicia, ciągle odmawia podania szczegółów zbrodni.

Poszukiwania szczątków 9-latki prowadzone były przez cały dzień niedaleko miejscowości Pont-de-Beauvoisin, gdzie dziewczynka została porwana prawie pół roku temu w czasie wesela przez jednego z gości - 34-letniego byłego trenera wojskowych psów Nordahla Lelandais. Już wczoraj odkryto tam m.in. czaszkę dziecka. Dziś prokuratura w Grenoble poinformowała, ze odnaleziono już prawie wszystkie szczątki dziewczynki, które zostaną przesłane do podparyskiego laboratorium żandarmerii w celu ustalenia przyczyn jej śmierci. Sprawca twierdzi, że "zabił ją nieumyślnie", ale odmawia podania szczegółów. 34-latek był już wcześniej karany za drobne przestępstwa, usłyszał też zarzut zabójstwa 23-letniego żołnierza, którego prawdopodobnie podwiózł samochodem z dyskoteki do domu.

W październiku ubiegłego roku policja zdobyła nagranie jednej z kamer monitorujących ulice koło miejsca zaginięcia Maelys de Araujo. Widać na nim 34-letniego byłego żołnierza za kierownicą samochodu. Na siedzeniu obok jest osoba wyglądające jak Maelys - zgadza się wzrost i ubiór.

Uwagę funkcjonariuszy przyciągnęły od samego początku sprzeczności w zeznaniach byłego żołnierza. Okazało się też, że w momencie zaginięcia dziewczynki mężczyzna opuścił wesele. Tłumaczył, że poplamił koszulę i pojechał do domu, żeby się przebrać. Funkcjonariusze zwrócili również uwagę na zadrapania, które mężczyzna miał na rękach. Twierdził wówczas, że wielokrotnie się skaleczył, pracując w przydomowym ogródku. Zapewniał, że nie wie, co się stało z zaginioną dziewczynką.

Po zniknięciu Maelys policja przesłuchała ponad 200 potencjalnych świadków. Setki wolontariuszy pomagały przez kilka dni przeszukiwać okolicę. Psy policyjne odkryły zapach dziewczynki, ale zgubiły go na parkingu przed salą weselną, sugerując, że mogła zostać wepchnięta lub dobrowolnie weszła do jednego z zaparkowanych pojazdów. 

(MN)