Czworo Palestyńczyków zginęło podczas nalotów izraelskiego lotnictwa na Strefę Gazy - poinformowało palestyńskie ministerstwo zdrowia. Wśród ofiar jest kobieta w ciąży i 14-miesięczna dziewczynka.
W sobotę rano palestyńscy bojownicy wystrzelili ok. 250 pocisków rakietowych w kierunku miast i miejscowości w centrum i na południu Izraela. Siły izraelskie strąciły kilkadziesiąt rakiet, wiele innych pocisków spadło na niezamieszkane tereny, mimo to po izraelskiej stronie ranni zostali mężczyzna w Aszkelonie i starsza kobieta w Kirjat Gat.
Izraelskie lotnictwo w odpowiedzi dokonało nalotów na 120 lokalizacji należących do Hamasu i do mniejszego ugrupowania Islamski Dżihad. Po stronie palestyńskiej zginęła ciężarna kobieta, jej 14-miesięczna córeczka oraz dwóch młodych mężczyzn, z których jeden, jak piszą agencje, był bojownikiem Hamasu. 17 osób zostało rannych.
Do ostrzału rakietowego Izraela przyznał się Islamski Dżihad, dodając, że to odpowiedź na przemoc, do jakiej doszło w piątek. Tego dnia zginęło czterech Palestyńczyków, w tym dwóch bojowników Hamasu, a wcześniej w ataku palestyńskim rannych zostało dwóch izraelskich żołnierzy przy granicznym ogrodzeniu.
Protesty w Strefie Gazy trwają od marca 2018 roku. Są one określane przez uczestników jako "Wielki Marsz Powrotu". Zginęło w nich już co najmniej 273 Palestyńczyków, zastrzelonych przez izraelskie siły bezpieczeństwa i wojsko. Życie stracił też jeden ze snajperów izraelskich.
Nazwa protestu nawiązuje do żądania Palestyńczyków umożliwienia im powrotu do domów znajdujących się na terytorium Izraela, które musieli opuścić w 1948 roku. W trakcie demonstracji Hamas atakował terytorium Izraela m.in. przy pomocy płonących balonów.