Antyimigracyjny dekret Donalda Trumpa wzbudził krytykę ze strony siedmiu krajów muzułmańskich i poważne zastrzeżenia wielu sojuszników USA na świecie. Niektóre partie przyjęły go ze zrozumieniem. Iran uważa, że "terrorystom pomoże on tylko w werbunku ochotników". Dekret podpisany w piątek przez Trumpa zawiesza do odwołania przyjmowanie uchodźców z Syrii, a uchodźców z innych krajów - na 120 dni. W tym czasie władze USA mają sprawdzić, z których krajów uchodźcy stanowią najmniejsze ryzyko. Dekret przewiduje także wstrzymanie przez 90 dni wydawania amerykańskich wiz obywatelom krajów muzułmańskich mających problemy z terroryzmem. Dotyczy to obywateli Iraku, Syrii, Iranu, Sudanu, Libii, Somalii i Jemenu. W związku z polityką imigracyjną nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych w niedzielę protestowano przed Białym Domem. Według organizatorów dekretowi mogło się sprzeciwiać nawet kilkanaście tysięcy osób.
Wśród osób protestujących przed Białym Domem była Polka, która w Waszyngtonie mieszka już od 45 lat. Przyszłam tutaj, bo jestem przeciwna decyzjom prezydenta. W Stanach wszyscy są witani, nie tylko biali i chrześcijanie, ale wszyscy z całego świata. My pomagamy wszystkim. Wiele lat temu to mi o mojej rodzinie państwo amerykańskie pomogło - powiedziała kobieta korespondentowi RMF FM Pawłowi Żuchowskiemu.